Droga Julio. Siedzę w więzieniu. Kiedy narzeczona odwiedza mnie w sali widzeń, mamy na pocieszenie tylko kilka marnych pocałunków. Tak, wiem, to moja wina, jestem nikim. Dlatego piszę do Ciebie, tylko Ty możesz mi pomóc. Proszę przekaż mojej narzeczonej, jak bardzo ją kocham... Chcę wierzyć, że ta miłość przetrwa.
Dziękuję ci w swoim i w jej imieniu, w naszym. Guy (Francja).
Co roku Julia dostaje ponad 4 tys. listów z całego świata. I na wszystkie odpowiada, bez względu na to, w jakim zostały napisane języku. Ma swoich tłumaczy i aż 10 sekretarek. – Pracuję dla Julii od 15 lat – opowiada Giovanna. – Skończyłam germanistykę. Któregoś dnia znajoma poprosiła mnie o przetłumaczenie niemieckiej korespondencji i tak się zaczęło.
Giovanna jest wolontariuszką, tak jak wszystkie sekretarki Julii. – To byłby nonsens pisać listy miłosne za pieniądze – tłumaczy Giovanna.
Pomóż mi! Uratuj!
Początek XIX w. Do werońskiego kościoła San Francesco al Corso pielgrzymują pierwsi artyści (wśród nich George Byron), by zobaczyć stojący w krużgankach pusty sarkofag z różowego marmuru – to w nim według legendy miała być pochowana bohaterka dramatu „Romeo i Julia”. W 1822 r. w mieście zjawia się wdowa po Napoleonie, Maria Ludwika – zabiera z sarkofagu kilka odłamków kamienia, a następnie oprawia w złoto i nosi jako naszyjnik. 25 lat później Cyprian Kamil Norwid pisze wiersz „W Weronie”.
Jest 1937 r. Antonio Avena, kurator werońskich muzeów (to z jego inicjatywy odrestaurowano dom Julii przy via Cappello), postanawia przenieść sarkofag z krużganków do wnętrza kościoła – swoją decyzję tłumaczy tym, że końcowa scena samobójstwa kochanków ma miejsce w oświetlonej świecami krypcie. Chce w ten sposób nadać miejscu nowy charakter i przyciągnąć turystów.
Kilka miesięcy później Ettore Solimani, ówczesny stróż grobu, odbiera pierwszy list zaadresowany: „Giulietta, Werona”. „Pomóż mi! Uratuj! – pisze kobieta, którą porzucił mąż. – Jestem zawieszona nad przepaścią. Boję się, że oszaleję z bólu”. Wzruszony treścią listu Solimani niezwłocznie odpisuje: „Mężczyźni miewają czasem takie chwile, kiedy tracą kontrolę nad własnymi poczynaniami. Nie trać wiary”. W ciągu kilku lat zostaje zasypany wielotysięczną korespondencją z całego świata.
Po jego śmierci pieczołowicie magazynowane listy (dziś ok. 50 tys.) zbiera i segreguje prof. Gino Beltramini, dziennikarz i poeta zakochany w Weronie. Do sprawy podchodzi sumiennie i żadnego listu nie pozostawia bez odpowiedzi. Kiedy umiera w 1983 r., obowiązki przejmują urzędnicy z ratusza, którzy jednak do pracy się nie rwą, a na listy odpisują bez przekonania i z dużym opóźnieniem.
Wtedy korespondencją postanawia się zająć Giulio Tamassi. Zakłada Club di Giulietta i tworzy zespół wolontariuszek, które odpisują na listy w imieniu Julii. – Tę pracę trzeba wykonywać z pasją – tłumaczy Giovanna. – Niektóre sekretarki po prostu lubią pisać, inne skończyły psychologię. Tak jak Marinella, najstarsza stażem, która kilka lat temu została zaproszona na międzynarodową konferencję zorganizowaną przez wydział socjologii Uniwersytetu w Nantes. Wystąpiła z przemówieniem obok uznanych socjologów z najbardziej prestiżowych uczelni świata.
W 2004 r. do klubu dołącza amerykańska dziennikarka Ceil Friedman, mieszkająca od lat we Włoszech. Razem z siostrą analizuje 5 tys. listów, z których 75 trafia do książki „Letters to Juliet”.
Julio, czy popełniam błąd?
– Czasem łatwiej jest się wyżalić komuś, kogo się nie zna – tłumaczy Elena Marchi, asystentka Tamassiego, profesjonalna tłumaczka. – Ludzie wierzą, że już samo wysłanie listu do Giulietty przyniesie im szczęście. Zupełnie tak samo jak potarcie piersi posągu, który stoi pod balkonem domu na via Cappello.
Do klubu przychodzi korespondencja z najdalszych zakątków świata. – Co kraj, to obyczaj, ludzie różnie przeżywają i rozumieją miłość. Francuzi piszą listy długie i namiętne, nie szczędzą szczegółów. Japończycy opowiadają krótko i rzeczowo, nie potrafią wyrażać emocji – mówi Giovanna. – Amerykanie są pragmatyczni. Koniecznie chcą poznać prawdziwą historię Romea i Julii – dodaje Marinella. Podobnie Anglicy, których najbardziej interesuje to, jak załatwić formalności związane ze ślubem w Weronie – nieraz już zdarzało się, że sekretarki świadkowały na ceremoniach. Ale w konkursie na najbardziej romantyczne listy bezapelacyjnie wygrywają Słowianie.
Piszą głównie kobiety, ale i panom zdarzają się miłosne wyznania. Niektórzy odzywają się regularnie. – Od pewnego czasu dostajemy pocztówki od chłopaka z Kuby. Przysyła wiersze, drobne podarunki – opowiada Giovanna. – Bardzo chciałby podróżować po Europie, ale nie może wyjechać z kraju, nie ma pieniędzy.
Zdarza się też, że korespondencja nie zawsze przeznaczona bywa dla Julii. – Któregoś razu koperta zaadresowana została do jednej z sekretarek. Nadawca marzył, by poznać tę, która tak pięknie odpisała na jego list – śmieje się Giovanna. – Ale my nie możemy przekraczać pewnych granic. Julia pomaga tym, którzy tej pomocy naprawdę potrzebują. Nie jesteśmy tu dla rozrywki.
Tym bardziej że listy bywają rozdzierające, ludzie zdeterminowani, miłości tragiczne. W 2003 r. pewna Hinduska wyznała, że jest zakochana w kobiecie, ale w Indiach miłość lesbijska jest zakazana. Kiedy indziej do klubu napisała Jane z Atlanty, która pokochała czarnego chłopaka. Rodzina nie zgadzała się na ślub. „Przez całe życie rodzice uczyli mnie, że nie można oceniać człowieka po kolorze skóry. Teraz łamią tę zasadę. Nie słucham ich i nadal spotykam się ze swoim chłopakiem. Julio, czy popełniam błąd?”.
– Kiedyś w jednej sprawie nawet interweniowałyśmy – opowiada Giovanna. – Pewna Chinka zakochała się w tureckim kapitanie tankowca. Z powodów politycznych nie mogła wyemigrować z kraju, więc poprosiła nas o pomoc. Pisałyśmy do konsulatu, ambasady i różnych organizacji, aż wreszcie załatwiłyśmy dla niej wizę. Tylko że po tych wszystkich miesiącach ona się odkochała...
Zawsze jest ktoś…
W walentynki w domu Julii przy via Cappello Giulio Tamassi wręcza nagrodę Cara Giulietta za najbardziej wzruszający list roku. Od kilku lat impreza ściąga do Werony znane gwiazdy – klub odwiedził już Andrea Bocelli, Franco Zeffirelli, Giulietta Massina. W dniu urodzin heroiny, 16 września, odbywa się parada w strojach z epoki. Na zakończenie imprezy zostaje wręczona literacka nagroda Scrivere d’amore za najpiękniejszą powieść o tematyce miłosnej. Kilka lat temu tytuł został przyznany izraelskiemu pisarzowi Meirowi Shalevowi. W książce „Z miłości do kobiety” napisał: „Początek w każdym przypadku jest inny, rozwinięcie zawiłe, ale koniec nieuchronnie oczywisty i przewidywalny. Zawsze jest ktoś, kto przychodzi, ktoś, kto nas opuszcza, ktoś, kto umiera, i ktoś, kto zostaje”.
A mimo to ludzie wciąż piszą listy. W nadziei, że ich los będzie jednak inny.