Badania psychologii społecznej wskazują, że raczej nie. Ludzie często wnioskują o tym, jacy są, na podstawie tego, co robią. I niewiele potrzebują, żeby zmienić myślenie o sobie. Wrzucenie złotówki do puszki kwestora nie jest zbyt uciążliwe, ale może skłonić do myślenia „skoro przyłączyłem się do akcji, to chyba jestem osobą ceniącą dobro innych”. A to może już prowadzić do długotrwałych zmian zachowania. Na ile skutecznie? To zależy między innymi od tego, czy ktoś będzie traktować swoje zachowanie jako wynikające z własnego wyboru, czy też z zewnętrznych wpływów.
W przypadku WOŚP-u rzeczywiście część osób może dawać datek ze względu na normatywny wpływ społeczny, czyli poczucie, że w ten dzień powinno się mieć na kurtce czerwone serduszko. Przemiana postaw następuje jednak i wtedy, tylko jest trochę słabsza. Poza tym, WOŚP stanowi też świetną okazję do bardziej aktywnego włączenia się w działalność pomocową. Oprócz darczyńców są przecież osoby kwestujące czy organizujące lokalne atrakcje dla Orkiestry. Ich zdecydowana większość pracuje za darmo. To ludzie, którym Orkiestra umożliwia społeczne zaangażowanie, włączenie się w działanie dla dobra wspólnego, uczy wrażliwości. W tym właśnie leży wielki z niej pożytek.
Łukasz Warzecha, komentator „Faktu”, stwierdził w krytycznym wobec Orkiestry komentarzu: „wiem, jak funkcjonuje ludzka psychika. Człowiek zawsze lubi to, co jest łatwe. I łatwiej jest raz w roku wrzucić do puszki, niż chodzić codziennie do hospicjum”. Rzeczywiście łatwiej wrzucić złotówkę niż codziennie podejmować wysiłek wolontariatu w hospicjum. Tym, czego znawca ludzkiej psychiki nie dodał, jest fakt, że osoby, które zaangażowały się w pomoc dla WOŚP-u będą też prawdopodobnie częściej udzielać się w innych aukcjach pomocowych. W psychologii obowiązuje również pozytywna zasada od rzemyczka do koziczka.