Społeczeństwo

Zapamiętanie

Dola modela

Archiwum prywatne
Matthew Lambert opowie prawdę o branży. Może to tylko spowiedź frustrata, który się nie sprawdził jako model. A może także memento dla rodziców, którzy mają śliczne dzieci.

Nazwał się Matthew Lambert. Lambert to imię z bierzmowania, a Matthew to po angielsku polski Mateusz. Rocznik 1990. W laptopie kolekcjonuje fotosy przegranych w branży (terapeutycznie?). Same top nazwiska.

Fotos: Ana Carolina Reston, lat 21, Brazylijka, robiła najważniejsze pokazy. W przeddzień wyjazdu do Paryża zmarła z głodu. Fotos: Brian Bianchini, najwyższa półka na wybiegach, klata, no, Jamesa Deana. Dopiero za czwartym razem udało mu się skutecznie umrzeć. Fotos: Gia Carangi, ikona szczęścia. Zmarła na HIV w 1986 r. Trafiła na pechową strzykawkę. Dziś podczas pokazów już nie ma średniowiecza, weszła tzw. biała dieta, nieinwazyjna kokaina, która zmniejsza łaknienie, wyzwala ruchy, dodaje oczom blasku. Tańsza wersja to efedryny w dużych ilościach. Zawierają je syropy na kaszel. Fotos: Rusłana Korszunowa, rysy wycenione przez branżę wysoko – jako rysy przyszłości. Łzawa historia. Wysyłała pieniądze biednej mamie do Kazachstanu, ale nie potrafiła przytulać się z ważnymi ludźmi. Trzy dni przed 21 urodzinami skoczyła z dziewiątego piętra. Napisała na Facebooku: Myślcie, co chcecie, jestem złą kurwą. Do dziś małolaty komentują ten wpis: Jak ona mogła, przecież robiła TAKIE okładki?

A teraz fotosy samego Matthew. Te w sportowym entourage’u wisiały w centrach handlowych na billboardach. Tamte – robione przez Piotra Porębskiego, dużą rybę w segmencie okładek modowych magazynów. Tu – barokowa sesja Joanny Kustry z Krakowa. W obiektywie Wojciecha Rudzkiego Matthew w wersji elegancja casual.

Łzawa historia: chciał być kimś, żeby ten świat go zapamiętał. W podstawówce jeszcze nie miał zewnętrznych warunków, więc zdobywał popularność, zbierając podpisy, żeby koni nie wywozić na rzeź.

Wyższość

Rodzice zgadzają się opłacić marzenie o zapamiętaniu. Matthew idzie do prywatnego liceum ogólnokształcącego o profilu aktorskim w Krakowie. Każdy jest najpiękniejszy w klasie. Większość jeszcze przekracza wymagany przez branżę indeks masy ciała (wskaźnik BMI), czyli 18 (na 175 cm wzrostu 56 kg wagi); jedzą snikersy, popijając coca-colę w wersji no light.

Prawdziwa determinacja rodzi się u Matthew, gdy do pierwszej klasy dołącza top modelka. Dyrektorka uprzedza, że to dziewczyna z osiągnięciami, zrobiła karierę w Azji, była na okładkach „Elle”, „L’officiel”. Podręcznikowo ambitna, zaczęła w wieku 14 lat.

Ona to Klaudia Molenda, wzrost 180 cm, piękne warunki, ostre rysy twarzy. Opowiada o Paryżu, Rosji, Singapurze, Hongkongu, Tajwanie. Matthew zaczyna pracę nad indeksem masy preferowanym w branży. W tym celu chodzi do szkoły pieszo 6 km w jedną stronę plus marchewka, jabłko, wafle ryżowe. Żeby poczuć wstręt do jedzenia, wyobraża sobie matczyne ręce powyciągane od dźwigania siat z żarciem. Jest za te ręce odpowiedzialny. W ciągu trzech miesięcy traci 20 kg, a rysy twarzy robią się ostre. Ostre są dla branży idealne ze względu na plastykę. Można z nich zrobić wizerunek futuro, barokowy, przedwojenny, każdy. Dodają charakteru i mają w sobie coś. Bo praca w branży nie polega na tym, jak wyglądasz, ale kogo z ciebie można zrobić – raz dziecinną i czyściutką nimfetkę o poranku, innym razem drapieżnego wampa z forsą.

Modeling to nie konkurs na miss, gdzie głosują różni prezesi z brzuchami. Potem ta miss z błękitnym cieniem na powiekach i w koronie macha ręką do dzieci na różnych balach charytatywnych. W modelingu piękno nie jest takie banalne – jest wypadkową wyobrażeń ludzi z branży: od dojrzałych redaktorek naczelnych modowych magazynów po zmanierowanych gejowskich projektantów, którzy lubią małe, niewinne, chude dziewczynki, a na pokazach wciskają się w ciuchy 18-letnich chłopców. W modelingu nie ma ślicznych. Trzeba być jakimś.

Więc fotosami z nowym imidżem Matthew (z ostrymi rysami) interesuje się duża agencja w Warszawie. Chcą jego twarz oraz indeks masy zobaczyć na żywo. Wiozą go rodzice, bo nie skończył 18 lat. Niech ma przygodę, której oni nie mieli, niech powspomina na stare lata, niech ma coś, co pokaże wnukom. Gdy branża będzie go oglądać na żywo, oni zwiedzą Stare Miasto, bo jeszcze nie mieli okazji.

Wymioty

Zostaje zmierzony przez bookerkę (w branży odpowiada za sprzedanie nowo wyłowionego surowca magazynom, agencjom mody, firmom odzieżowym), ale Matthew ma niemęskie rysy i nie mieści się w indeksie. Wzrost – 182,5 cm. Za niski, trudno będzie go sprzedać. Może w Azji, bo tam ludzie są niżsi. Przyjmują modeli już od 185 cm; norma Nowego Jorku, Londynu to 187 cm, Mediolanu – 186. Jest niekomercyjny, jednak przyjęty do etapu polaroidu.

To etap naturalistyczny, bez stylizacji i mejkapu. Polaroid wychwyci zbyt daleko lub blisko rozstawione oczy, zbyt wąskie usta, za szeroki nos. Każą jeszcze popracować nad rysami, potem pomyślą o budowaniu książki modelingowej, którą pokazuje się branży. Książka składa się z testowych sesji – im więcej, tym bardziej wartościowa.

Na fotkach z testów (jakiś plener pod mostem nad Wisłą) widać, że Matthew popracował nad męskością, ma ten diabelski look. Dzwoni bookerka, że branża zaprasza na sesję do „Playboya”.

Sesja. Kort tenisowy, sportowe ciuchy, wypasione auto i modelka do kompletu. 17-letnia. Wyrobiona, pracuje w branży kilka lat. Miała szczęście, bo nie przechodziła trądziku. Pilnowana przez mamę, marzącą, żeby córka zobaczyła inne życie – była z nią nawet w Chinach. Tam pierwszy raz zobaczyła dziewczynę rzygającą w toalecie, co branża kwituje: niech rzyga, będzie chudsza. Potem już dobrze znała ten zapach. W trakcie pokazów najczęściej spotykany w kiblach jest kwaśny zapach wymiocin. Można pomóc sobie, wpychając do gardła szczoteczkę do zębów.

Więc Matthew ma uczyć modelkę grać w tenisa. Są młodzi, a to idealny surowiec, jeszcze przepoczwarzający się, androgyniczny, posiadający nienaturalne długości szyi, palców, nóg i brzoskwiniową skórę, wyglądającą świeżo nawet po kilkunastu godzinach. A praca zdeterminowanych gówniarzy jest tańsza niż praca grafika. Przy dojrzałej cerze trzeba nawet kilka godzin spędzić w Fotoshopie, żeby nadać twarzy gładkość włókna szklanego, co kosztuje. Zwłaszcza że jest tzw. czas fast fashion: rynek modowy ma być aktualny co sezon, ma dawać klientom poczucie, że nadążamy za czasem, czyli nie starzejemy się.

W branży jest się na ty. To odmładza. Ekipa nabija się, że Matthew nie umie grać w tenisa, a powinien. Tenis i jachty to dla branży naturalne środowisko. Ma improwizować, że gra, żeby dziewczyna nie dostała piłką. Przy masce samochodu ma zagrać podtekst erotyczny. Ma jej szeptać do ucha i muskać ją po pupie.

Branża odrzuca sesję z powodu niewiarygodności. On i ona byli jednak zbyt dziecinni w ekskluzywnym entourage’u auta, tenisa, drogiego zegarka na jego ręce, którą muskał ją po pupie. Zegarek kupuje facet z kasą, a małolat o skórze brzoskwini przecież nie zarabia. Ale niech Matthew nie rezygnuje. Jego typ urody spodobał się wstępnie agencji z Barcelony, która reprezentuje duże nazwiska. Na wszelki wypadek niech nie reguluje brwi. Branża tego nie lubi, zwłaszcza w Chinach. W branży brwi modeluje się w Fotoshopie, gdyż jeśli chodzi o brwi, trendy zmieniają się jeszcze szybciej niż w ciuchach.

 

Wartość

Dzwonią, że ma sesję do „Vivy!”. Pięciu modeli będzie robić męski support Joannie Liszowskiej. Będą malarzami w roboczych portkach, ona ich muzą w sukniach od Cavallego. Sesję robi mocny duet w branży – Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek. Miejsce akcji – pałac w Wilanowie. Rodzice zwiedzają zabytki, podczas gdy Matthew ma przeżyć coś, czego oni nie mieli okazji. Branża obsypuje modelom gołe torsy piachem. Tors Matthew jest jednak za chudy. Ma przytyć. Wykorzystać moment, jeśli nie chce skończyć na zmywaku w Irlandii. Jest wart tyle, ile opublikują mu sesji. Niech nie rezygnuje. Ma utyć. Ma jeść tuńczyka, kurczaki, surowe jajka, koncentrat pomidorowy z puszki. Ma popijać sokiem z winogron.

Dzwoni do agencji, że zdrowo przybrał na wadze, ma fajny wysportowany brzuch, co wpłynęło na niego również we wnętrzu, gdyż wreszcie poczuł się jak facet. Obiecuje, że przestał być dzieckiem. Oddzwaniają. Ma sesję do miesięcznika „Podróże”. Pojawi się szef agencji, gruba ryba, porozmawia z nim o tych zagranicznych wyjazdach. Matthew chce go zaskoczyć pozytywnie. W tym celu kupuje skórę. Czarną. Męska klasyka.

Pozuje z modelką – lat 19, wzrost 179 cm, obwód bioder 94 cm. Branża widzi zdjęcia na podglądzie. Biodra modelki są o wiele za duże. Jest słabo zdeterminowana. Przecież z powodu bioder cofnęła ją niedawno branża w Paryżu. Przywożą pizzę na plan, ale ona nie może jeść, jeśli jej zależy. Gdy fotki pojawiają się w „Podróżach”, branża dzwoni do Matthew, że jest za gruby. Ma drugi podbródek. Jednak woleli go chudego. Poza tym jest taka sprawa: za dużo rozmawia z ludźmi podczas sesji. To jest pra-ca. Ma wziąć sobie książkę i poczytać, jak mu się nudzi.

Szuka dietetyka, który ustawi mu ciało ładnie do pionu. Żeby poszedł w masę, nie w kształty. Ma sprawiać wrażenie, że jest chudy z natury, nie starał się o to. Matthew ma już 19 lat, a rodzice zwiedzili zabytki w Warszawie. Mówią, że branża nim manipuluje. Wychodzi z domu z komórką, kiedy dzwoni do niego branża. Marzec 2009 r. Dzwonią w piątek, że w sobotę ma sesję do ciuchów dużej firmy. Tak, będzie. Na pewno. Tak, zależy mu. Nie, nie zmarnuje swojej minuty. Tak, wie, że skauci, czyli uliczni łowcy twarzy, dostarczą na jego miejsce dziesięć nieopatrzonych nowych. Tak, wie, że wielu naturalnie opalonych Brazylijczyków chętnie popracuje w Polsce. Spóźnił się na pociąg dwie minuty. Nie dojechał. Zawalił. Pisze na lekcję religii referat o modelingu. Czyta go i płacze. Klasa milczy, a katecheta radzi, żeby uwierzył w dobro, którego nie ma w branży, tym świecie dla idiotów.

Warunki

Najładniejsi w klasie nabijają się, że w realu nie wygląda tak jak na kredowym papierze: O, pierdolony model przeszedł. To nie chodzi do szkoły. Klasa uczy się do matury, jedząc pizzę na telefon, Matthew pracuje nad brzoskwiniowym odcieniem swojej twarzy ze zdjęć. Chce ją dogonić, żeby klasie i sobie coś udowodnić. W zapamiętaniu czyta o zdrowym odżywianiu, łazi po ekologicznych sklepach, pije ekologiczne soki z buraków i herbaty zielone. Chodzi na masaże twarzy, żeby mieć jeszcze ostrzejsze rysy. Przesadza z kosmetyczką, pije cytrynę. Zaczyna bać się uśmiechać. Uśmiech źle wpływa na gładkość twarzy oraz nie pasuje do branży. Modelki na wybiegu mają wyraz raczej tajemniczy, takie diabelskie spojrzenie milczącego manekina na wystawie. Twarz ponura ma w sobie jakiś rodzaj wyższości, erotyzm. Pracuje nad psychiką, żeby przy następnym starcie w branży ona nie okazała się silniejsza niż on. Już wie, że branża ma władzę. Kiedy Klaudia Molenda, najambitniejsza z klasy, zrezygnowała, bo chciała mieć dziecko (a jeszcze miała warunki), rozesłano mejle po agencjach: nie zatrudniać, ma kłopot z narkotykami.

Zdał maturę. Obecnie krąży. Leczy złą krzepliwość krwi, spowodowaną fast dietami, i rozstępy na udach oraz nabiera pewności siebie. Ma 184 cm. Za niecałe trzy tygodnie kończy 20 lat, a facet rośnie do 21 roku życia. Może jeszcze centymetr? Mama mówi: Co ty w ogóle wiesz o modelingu? Ty nic nie zrobiłeś? Co przeżyłeś? Matthew jest już w banku nowych twarzy wytwórni Warner Bross. Jeszcze udowodni, że będzie kimś. Złamie jako pierwszy mit o branży. W tym celu uczy się różnych sentencji, żeby umieć zaskoczyć. Na przykład: Strach ma się za darmo, a na odwagę trzeba zapracować.

W laptopie kolekcjonuje fotki z top wybiegów. Fotos: Dziewczyna idzie na pokazie, a dwie łzy wyżłobiły koryto w makijażu. Gdy to zdjęcie zaczęło hulać po Internecie, branża tłumaczyła się, że to się zdarza, alergia na makijaż i światło.

Fotos: Back stage pokazu. Modelki przed kolejnym wyjściem przysypiają w kucki na gazecie, wtulone w swoje torebki, mają usztywnione grzywki na spinaczu – fryzura do następnego wejścia. Na forach modowych małolaty piszą: Jezu, jaka słodka, taka cudowna śpiąca królewna.

Polityka 17.2010 (2753) z dnia 24.04.2010; kraj; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Zapamiętanie"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną