Można było zacząć tak: w statusie wpisać gwiazdkę w nawiasie kwadratowym. „[*]” w języku internetowym to znicz. Potem można zamiast swojego zdjęcia w profil użytkownika wstawić polską flagę, czarną wstążeczkę lub obrazek łączący oba symbole. Następnie zostać fanem Marii Kaczyńskiej (ma już 1 158 fanów), Izabeli Jarugi–Nowackiej (2 743 fanów) lub strony „Tragedia pod Smoleńskiem – wszystkie informacje” (17 697 fanów), dołączyć do grupy „R.I.P. the people who died in the plane crash in Smolensk 2010” (2832 członków).
Dla osoby niewtajemniczonej w specyficzny język portalu społecznościowego Facebook brzmi to osobliwie. Jednak dziś, gdy konta ma tam 2 474 100 użytkowników z Polski (dane www.facebackers.com), temat wypadku lotniczego pod Smoleńskiem musiał pojawić się także na tym portalu społecznościowym.
Jak przechodzić żałobę on-line?
Jedynym punktem odniesienia jest kwiecień 2005, gdy umarł papież Jan Paweł II. Wtedy emocje w Internecie były przeżywane i wyrażane anonimowo: na forach dyskusyjnych i dużych portalach. Dziś, poprzez serwisy społecznościowe, komunikujemy je pod własnym nazwiskiem i ludziom, którzy nas znają. Siłą rzeczy wypowiedzi są ostrożniejsze.
Niezależnie od światopoglądu politycznego, pierwsze, gorące reakcje, które pojawiały się od godziny 10 w sobotę, były do siebie podobne: wyrażały szok, smutek lub wstrząs. Głosy utrzymane w odmiennym tonie pojawiły się dopiero po kilku godzinach.
Dość szybko Facebook stał się również miejscem, gdzie można zdystansować się do żałoby, odreagować dominujący w serwisach informacyjnych przytłaczający patos (nazwany trafnie przez medioznawcę, profesora Wiesława Godzica „atmosferą końca świata”). – Media tradycyjne od początku sztucznie i mocno zatarły różnice opinii. W Internecie pojawił się wtedy prawdziwy obraz Polski i prawdziwe reakcje na to, co się wydarzyło – uważa dr Dominik Batorski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Przykładem takiej prawdziwej i zarazem skrajnej reakcji jest powstała jeszcze przed godziną 14 w sobotę, grupa „Nie płakałem po Kaczyńskim”. Jej założyciele, nawiązując do hasła sprzed 5 lat („Nie płakałem po papieżu”) deklarują, że choć nie negują znaczenia katastrofy w Smoleńsku, szanują Lecha Kaczyńskiego i współczują bliskim ofiar wypadku, to jednak gardzą „szopką odstawianą przez ludzi, którzy do 9 kwietnia br. odliczali dni do wyborów prezydenckich z nadzieją, że nie wygra ich ponownie obecny prezydent. gardzimy czarnymi wstążkami na profilach i wirtualnymi zniczami” [pisownia oryginalna].
Ktoś tu wpisał „żądam przeprosin Marii Kaczyńskiej przez Tadeusza Rydzyka. Przeszła negatywnie sąd boży - próbę ziemi. Nie jest czarownicą!”, ktoś inny „nie neguję katastrofy, ale niesamowicie mnie irytuje robienie z Kaczyńskiego męza stanu, drugiego marszałka Piłsudskiego i nie wiadomo kogo jeszcze. to już bardziej żal mi wojskowych.”
Opinie krytyczne, skrajne i sarkastyczne, wygłaszane w pierwszych dniach po katastrofie, spotykały się jednak ze sprzeciwem większości użytkowników Facebooka. Zmieniło się to w momencie, w którym ogłoszono, że miejscem spoczynku prezydenckiej pary ma być Wawel.
Prawda czasu i prawda ekranu (komputera)
Od tego czasu jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać strony oraz grupy: „Nie dla pochowania Kaczyńskich na Wawelu” (44 270 fanów), „Lech Kaczyński na Wawelu – VETO” (1134 fanów), „JA też chcę być pochowany/na na Wawelu !” (9376 członków), „TAK dla pochowania Kaczyńskich w piramidzie Cheopsa” (10 936 członków), które zamiast oburzenia, budziły aprobatę. W opozycji powstały też grupy oprotestowujące prostest jak „Uważam spór o miejsce pochówku Pary Prezydenckiej za żenujący” (7381 członków) oraz strony popierające decyzję jak „Tak dla Prezydenta na Wawelu” oraz „Tak Kaczynskimu na Wawelu” mające, odpowiednio, 89 i 44 fanów.
Dla psychologa Jacka Santorskiego „praktycznie każde zachowanie młodych Internautów jest zrozumiałe”, ponieważ ludzie między 13 a 26 rokiem życia dopiero dojrzewają i stać ich na różne, najbardziej skrajne zachowania.
Z drugiej strony trudno jednoznacznie stwierdzić, co jest stosowne, a co nie, gdyż katastrofa pod Smoleńskiem jest precedensem i schematy zachowań w sytuacji, gdy ginie głowa państwa, dopiero się tworzą. – W XIX wieku samuraje mieli kodeks bushido, chrześcijanie 10 przykazań, a muzułmanie Koran. Każde środowisko miało jeden spójny system wierzeń, kryteriów, więc każdy „wiedział”, jak się zachować i jak uporządkować swoje przeżycia – ocenia Santorski. – Rytuały żałobne i pogrzebowe były przekazywane z pokolenia na pokolenie, ze wszystkimi detalami, a śmierć nie była „schowana” w klinikach, od dziecka ludzie z nią obcowali. Dziś w erze dostępu do wiedzy cała ta „mądrość” się relatywizuje, mamy „wybór zachowania” jednocześnie jesteśmy bardziej osamotnieni i bezradni, dlatego chwilowo rośnie potrzeba wspólnoty, obchodów i rytuałów – konkluduje psycholog.
Manifestowanie żałoby w Internecie jest powszechne pewnie również dlatego, że nie wymaga wielkiego wysiłku. Znacznie łatwiej jest kilka razy kliknąć lub napisać coś na komputerze, niż zanieść prawdziwy znicz, czy wywiesić flagę. Nie znaczy to, że żałoba wirtualna zastępuje tę realną, raczej może być do niej dodatkiem. Dowód? Choćby publikowanie na Facebooku zdjęć z własnoręcznego składania kwiatów czy znicza.
Wszystkie dane pochodzą z godziny 22 w czwartek 15 kwietnia. W przypadku grup podajemy liczbę członków, a stron – fanów.