Psychoza pedofilii
Gdzie jest granica między troską o bezpieczeństwo dzieci a rozsądkiem
Kilka dni temu świat obiegła informacja o pewnym Angliku, który robił zdjęcia swojemu czteroletniemu synkowi. Mężczyzna został posądzony przez ochroniarza sklepu i policjanta o pedofilię. Na nic zdały się tłumaczenia, iż chłopiec to jego syn. Podobnych sytuacji jest coraz więcej.
Pod wpływem telewizyjnych i prasowych doniesień zaczynamy ulegać społecznej psychozie, iż wszędzie jest pełno pedofilów, którzy tylko czekają aby skrzywdzić dziecko. Nie ulega wątpliwości, iż dobro dzieci jest najważniejsze, ale czy lęk o nie nie wymyka nam się spod kontroli? Wiele osób w obawie przed napiętnowaniem i niesłusznym posądzeniem o pedofilię rezygnuje z wywołania, zrobionych na przykład w kąpieli, nagich zdjęć swoich pociech. Co więcej, zaczynamy podejrzliwie traktować tatusiów, którzy z uczuciem przytulają swoje dzieci, nie mówiąc już o czułym dotykaniu dzieci znajomych. Proszę sobie wyobrazić, sytuację w której córka będzie chciała się przytulić, a w zamian usłyszy „odejdź, jesteś już za duża”? Tymczasem badania przeprowadzone przez Fundację Dzieci Niczyje wykazały, iż największym zagrożeniem są serwisy umożliwiające anonimową komunikację on-line. Aż 64 proc. dzieci przyznało się, iż w ciągu ostatniego roku podało obcemu swój numer telefonu, 42 proc. - adres zamieszkania, a 44 proc. przesłało swoje zdjęcie. Lepiej uczyć dzieci zasad bezpiecznego korzystania z Internetu, niż straszyć je pedofilami na ulicy i samemu wpadać w panikę.