Łukasz Długowski: – Ukradliście panowie to wejście?
Krzysztof Wielicki: – Komu?
Ralf Dujmovits, niemiecki himalaista, przez pewien czas twierdził, że temu, kto mógł to zrobić bez tlenu. W 1987 r. dokonał tego Szerpa Ang Rita.
Leszek Cichy: – Ale przecież my nikomu nie mogliśmy ukraść tego wejścia, bo nikt przed nami nie myślał o tym, żeby wspinać się na Everest zimą, tym bardziej bez tlenu!
Skąd tyle hałasu o ten tlen? Wspinaczka z tlenem jest oszustwem?
L.C.: – Nie, nie jest oszustwem. Niektórych dróg nie da się bez niego pokonać.
Półtora roku wcześniej Reinhold Messner z Peterem Habelerem udowodnili, że bez tlenu można wejść na Mount Everest.
L.C.: – Ale nie zimą! Wejście na najwyższą górę świata zimą było tak karkołomnym przedsięwzięciem, że oczywistością było korzystanie z tlenu.
K.W.: – Dokonanie Habelera i Messnera wtedy jeszcze nie było oczywiste. Nadal toczyły się dyskusje, czy rzeczywiście nie używali tlenu. Pojawiły się sprzeczności w relacji Szerpów oraz ich samych. Fakt, że oni weszli na Everest bez tlenu, został zaakceptowany dopiero w latach 80. Na przełomie 1979/80 r. nadal żyliśmy w świadomości, jaka panowała w środowisku przez ostatnie 25 lat: na Everest nie da się wejść bez tlenu. Z butlami zresztą wspinali się najwięksi – George Mallory, pierwszy eksplorator góry, Hillary z Tenzingiem i wszyscy inni.
L.C.: – Wszystkie wyprawy, które już po osiągnięciu Messnera i Habelera wspinały się nowymi drogami, używały tlenu. Było tak trudno, że trzeba było go używać. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że gdyby Everest był tylko o 400 m wyższy, nikt nie mógłby na niego wejść bez tlenu.