Wiedza jest dzisiaj równie cenna jak pieniądze. Wzięcie kredytu, założenie lokaty, inwestycja w akcje mogą okazać się sukcesem albo porażką zależnie od tego, czy będziemy rozumieli mechanizmy rządzące światem ekonomii. Na naszą sytuację duży wpływ mają i decyzje podejmowane przez polskich polityków, i wydarzenia na drugim końcu świata. Kolejny Edukator Ekonomiczny przygotowany we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim pomoże zrozumieć mechanizmy światowej gospodarki i ułatwi poruszanie się w skomplikowanym świecie nowoczesnej bankowości.
Średnio co sześć minut jeden z mieszkańców Irlandii opuszcza wyspę w poszukiwaniu lepszego życia. Kierunki emigracji są bardzo różne – Wielka Brytania, Australia, Stany Zjednoczone, ale wszystkich wyjeżdżających, głównie młodych ludzi, łączy przekonanie, że kryzys w Irlandii wcale się nie skończył i w najbliższych latach nie ma nadziei na poprawę losu. Tymczasem, jeśli wierzyć rządzącym, kraj osiągnął ogromny sukces. W połowie grudnia ubiegłego roku otrzymał ostatnią transzę z międzynarodowej pomocy finansowej i od tego momentu ma już radzić sobie sam. Premier Enda Kenny z dumą ogłosił, że Irlandia jako pierwsze z państw objętych kuratelą Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego już nie potrzebuje zagranicznej kroplówki i może pożyczać pieniądze bezpośrednio od inwestorów na światowych rynkach.
Irlandzkie władze podkreślają, że ich kraj nie będzie korzystać z żadnych okresów przejściowych. Choć rząd mógł wystąpić o dostęp do pomostowej linii kredytowej, jako rodzaju ubezpieczenia na wypadek nowych kłopotów, to jednak nie skorzystał z tej możliwości. Wszystko po to, żeby pokazać swoim obywatelom i światu, że w Irlandii kryzys naprawdę się skończył.
Tyle tylko, że prognozy dla wyspy nadal nie są zbyt optymistyczne. Dzięki ok. 70 mld euro międzynarodowej pomocy udało się co prawda ustabilizować sektor bankowy, główne źródło załamania gospodarki, ale cena towarzyszących temu cięć okazała się wysoka. Stopa bezrobocia wynosząca przed kryzysem niecałe 5 proc. doszła do prawie 15 proc., a teraz przekracza 12 proc. Spada powoli, choć premier Kenny podkreśla, że trzy lata temu gospodarka traciła tygodniowo 1,6 tys. miejsc pracy, a obecnie w tym samym czasie tworzy tysiąc nowych. Jednak deficyt budżetowy jest wciąż ogromny, a dług publiczny wprost eksplodował z niespełna 25 do prawie 125 proc. PKB. Na szczęście dla Irlandii inwestorzy wierzą, że sobie poradzi, choćby dlatego, że udało jej się obronić niski, 12,5-proc., podatek dla firm, stanowiący niegdyś koło zamachowe rozwoju. Jednak przez ostatnie dwa lata gospodarka praktycznie stała w miejscu, a w 2014 r. prognozy mówią o niespełna dwuprocentowym wzroście. To zapewne wystarczy, aby żyć dalej bez międzynarodowej pomocy, ale raczej nie zatrzyma największej od dziesięcioleci fali emigracji.
Trochę w cieniu Irlandii jeszcze jeden kraj na przełomie roku przestał czerpać z unijnej kasy pomocowej. To Hiszpania, która wystąpiła o pomoc tylko dla swojego sektora bankowego i wykorzystała nieco ponad 40 mld euro kredytów. W przeciwieństwie do Grecji, Irlandii czy Portugalii, Hiszpania nie dostała pomocy na sfinansowanie swojego deficytu i udało jej się uniknąć rygorystycznych warunków narzucanych przez MFW oraz instytucje unijne.
Wyjść ze szpitala
Europacjentami pozostały jeszcze trzy kraje: Grecja, Portugalia i od ubiegłego roku również Cypr. Portugalia pozazdrościła Irlandii i deklaruje, że w połowie 2014 r. będzie mogła porzucić program ratunkowy. Jednak w jej przypadku będzie to dużo trudniejsze. O ile bowiem gospodarka irlandzka powoli rośnie, to portugalska w ostatnich trzech latach była w ciężkiej recesji. W tym roku PKB tego kraju ma się co prawda zwiększyć o 0,8 proc., ale równocześnie wzrosnąć może stopa bezrobocia, wynosząca już i tak aż 16 proc. Portugalia liczy na to, że inwestorzy obdarzą ją podobnym zaufaniem co Irlandię, bo w obu tych państwach, choć dochodziło wielokrotnie do protestów przeciwko cięciom, zwolnieniom w sferze budżetowej czy podwyżkom podatków, to przebiegały one pokojowo.
Portugalia, w odróżnieniu od Irlandii, nie miała zapaści sektora bankowego. Inaczej niż Grecja, nigdy nie oszukiwała w statystykach i już przed kryzysem było wiadomo, jakie są gospodarcze słabości tego kraju. Jednak Portugalia nie może liczyć na duże inwestycje zagraniczne ani nie ma tak dobrze wykształconego jak Irlandia społeczeństwa. Z Irlandią łączy ją natomiast inny kłopot – co pięć minut traci jednego z mieszkańców wyjeżdżających w poszukiwaniu lepszego życia. Inne są tylko kierunki wyjazdów, bo Portugalczycy szukają szczęścia przede wszystkim w Szwajcarii oraz w dawnych koloniach: Angoli i Mozambiku.
Rząd portugalski przekonuje, że jest coraz lepiej przygotowany do opuszczenia programu ratunkowego. Udało się dokonać zamiany części obligacji, które musiałby wykupić w tym i kolejnym roku. Inwestorzy zgodzili się poczekać na swoje pieniądze kilka lat dłużej. Rząd sprzedał też 70 proc. akcji portugalskiej poczty, na czym zarobił prawie 600 mln euro. Poza tym przez parlament udało się przeprowadzić kolejny oszczędnościowy budżet, wydłużając o pięć godzin tydzień pracy w administracji publicznej i dokonując kolejnych cięć w pensjach oraz emeryturach. To może dobra wiadomość dla rynków finansowych, ale dla portugalskiej gospodarki oznacza kolejny spadek siły nabywczej mieszkańców. W takich warunkach trudno liczyć na silny wzrost, więc los Portugalii jest mocno niepewny. Być może najlepszym rozwiązaniem okaże się jeszcze kilka lub kilkanaście miesięcy pomocy pomostowej albo zabezpieczenia na wszelki wypadek ze strony MFW, z którego nie chciała skorzystać Irlandia.
Nie tylko Portugalia marzy o tym, żeby w tym roku zakończyć niezbędną do przetrwania, ale dość poniżającą kurację, łączącą się z ciągłymi wizytami i ocenami dokonywanymi przez przedstawicieli tzw. trojki (MFW, Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny). Także Grecja publicznie deklaruje, że kończący się w tym roku drugi już program ratunkowy będzie ostatnim. Minione miesiące to pokaz optymizmu ze strony Greków, a premier Antonis Samaras obiecuje rodakom, że wkrótce kraj wyjdzie z kryzysu. Grecy i Komisja Europejska zakładają, że w 2014 r., po raz pierwszy od 2007 r., PKB tego kraju wreszcie wzrośnie, a nie zmaleje. Tych optymistycznych prognoz nie podzielają eksperci OECD, których zdaniem w tym roku grecka gospodarka skurczy się już po raz siódmy z rzędu. Najbardziej prawdopodobny dla Grecji scenariusz, o którym wspomniał nawet minister finansów Niemiec Wolfgang Schäuble, to stosunkowo niewielki, trzeci pakiet ratunkowy. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich, które kosztowały w sumie prawie 250 mld euro, ten miałby wynosić już tylko kilkanaście miliardów.
Poza tym nadal nie wiadomo, co zrobić z gigantycznym długiem Grecji, który, mimo umorzenia części obligacji, i tak dochodzi do 180 proc. PKB. Z takim zadłużeniem kraj nigdy nie wyjdzie na prostą, więc zapewne wkrótce po raz kolejny część wierzycieli będzie musiała zrezygnować ze swoich roszczeń. Co ciekawe, Grecja za poprzedni rok zapewne miała wreszcie w budżecie niewielką nadwyżkę pierwotną, czyli bez uwzględnienia wydatków na spłatę kredytów. Jednak po dodaniu kosztów obsługi gigantycznego zadłużenia okazało się, że deficyt wyniósł aż 13,5 proc. PKB.
Najciężej doświadczona przez europejski kryzys Grecja jest krajem, którego obywatelom najtrudniej wyjaśnić, że międzynarodowa pomoc uchroniła ich zapewne przed kompletną katastrofą. Od początku recesji grecka gospodarka skurczyła się o prawie 1/3. Stopa bezrobocia, wynosząca jesienią 2007 r. dość bezpieczne 8 proc., eksplodowała do 27 proc. Końca wyrzeczeń nadal nie widać, bo tegoroczny budżet przewiduje kolejne cięcia i podwyżki podatków. W takich warunkach o powrocie do normalności wciąż trudno myśleć.
Pod europejskim parasolem ochronnym pozostanie jeszcze Cypr, najmłodsza z ofiar kryzysu, która z powodu bankowej zapaści musiała poprosić o pomoc w 2013 r. W sumie może on liczyć na ok. 10 mld euro preferencyjnych pożyczek do 2016 r. To głównie pieniądze na ratowanie budżetu z powodu recesji i eksplozji bezrobocia. Cypr przez lata miał świetne wyniki gospodarcze i praktycznie nie znał problemu braku pracy. Teraz szuka jej aż 17 proc. mieszkańców, a dług publiczny przekroczył 100 proc. PKB. Na ratowanie sektora finansowego musieli złożyć się najbogatsi klienci cypryjskich banków, którzy stracili część oszczędności powyżej kwoty 100 tys. euro.
Pod parasolem
Konieczność prowadzenia finansowych akcji ratunkowych w Europie doprowadziła do powstania struktur i instytucji, które nie istniały przed kryzysem. Pierwsze kredyty dla Grecji były jeszcze udzielane na zasadzie dwustronnej, czyli pożyczek międzypaństwowych. Później powstały Europejski Mechanizm Stabilizacji Finansowej, zarządzany przez Komisję Europejską, i osobny Europejski Instrument Stabilności Finansowej. To one pomagały Portugalii, Irlandii i Grecji, gdy opracowano dla niej drugi pakiet ratunkowy w 2011 r. Wreszcie europejscy przywódcy postanowili stworzyć stały Europejski Mechanizm Stabilności (EMS), zaplanowany jako instytucja wyposażona we własny kapitał w wysokości 80 mld euro (wpłacony przez kraje strefy euro), która będzie mogła pożyczyć nawet 500 mld euro. To właśnie EMS udzielił pomocy hiszpańskim bankom i Cyprowi.
Po zakończeniu prowadzonych przez nie programów Europejski Mechanizm Stabilizacji Finansowej i Europejski Instrument Stabilności Finansowej przestaną istnieć. Pozostanie tylko EMS, z nadzieją, że rzadko go trzeba będzie używać. Jednak problemy strefy euro wcale się nie kończą. Kolejnym krajem, który może poprosić o pomoc, jest dziś mała Słowenia, borykająca się nie tylko z kryzysem gospodarczym, ale także z ogromnymi kłopotami swojego sektora bankowego. Na razie Słowenia obiecuje, że da sobie radę sama, ale przecież wszyscy inni europacjenci na początku też o tym zapewniali. Pod unijnym parasolem ochronnym pusto na razie nie będzie.