Połechtać ego, zdobyć portfel
Połechtać ego, zdobyć portfel. Dla kogo jest private banking?
Firma doradcza Cap Gemini oraz bank Merrill Lynch opublikowały niedawno cykliczny raport o milionerach, World Wealth Report. Wynika z niego, że ludzi bogatych szybko na świecie przybywa. Liczba osób, które mają powyżej jednego miliona dolarów, wzrosła do 9,5 mln. Zgromadzili oni łącznie majątki o wartości 37,2 bln dol., przy czym w ciągu ostatniego roku wartość tych fortun zwiększyła się o 11,4 proc. Najwięcej nowych milionerów przybyło w Rosji, Singapurze, Indiach i w Indonezji. Najszybciej bogacili się krezusi z Ameryki Łacińskiej, rejonu Azji i Pacyfiku oraz Afryki (!). Rośnie też liczba tzw. ultrabogaczy, czyli osób, które mają na koncie więcej niż 30 mln dol. Tych jest na świecie 95 tys.
Dane dotyczące polskich milionerów są na tym tle skąpe. W aktualnym klimacie społecznym i politycznym już samo publiczne przyznanie się, że bez problemów starcza nam do pierwszego, jest ryzykowne. Oczywiście i u nas osób majętnych przybywa wraz z szybkim rozwojem gospodarki. Nie ma tygodnia bez debiutu co najmniej jednej spółki na warszawskiej giełdzie. A każdy debiut, jak obliczono, to co najmniej trzech nowych milionerów. Według szacunków Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową w Polsce co roku przybywa 600 osób dysponujących co najmniej milionem dolarów. A ta kwota na świecie stanowi przepustkę do bankowości prywatnej.
Zamożni klienci obracają wysokimi sumami, nie trzeba ich namawiać na inwestowanie, chętniej korzystają z prestiżowych (a więc i droższych) produktów finansowych. Dlatego o te świeżo rosnące fortuny biją się instytucje finansowe. Wystarczą już zarobki dwa razy większe od średniej krajowej, by zainteresowali się nami bankowi łowcy vipów.
Polowanie na bogacza
W przypadku usług finansowych dla bardziej zamożnych panuje w Polsce chaos terminologiczny.