Strategia szaleńca. Trump zapowiedział wysokie cła na UE. Po telefonie von der Leyen złagodniał
Prezydent Stanów Zjednoczonych zagroził w piątek, że nałoży 50-procentowe cło na towary z Unii Europejskiej, i to już od 1 czerwca, jeśli Bruksela będzie pozostawała głucha na amerykańskie żądania. „Ich potężne bariery handlowe, podatki VAT, absurdalne kary korporacyjne, niepieniężne bariery handlowe, manipulacje monetarne, niesprawiedliwe i nieuzasadnione pozwy przeciwko amerykańskim firmom i inne czynniki doprowadziły do deficytu handlowego z USA wynoszącego ponad 250 mld dol. rocznie, co jest kwotą całkowicie nie do przyjęcia” – napisał na swoim profilu Truth Social.
Jednak już w weekend, po rozmowie z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, Trump złagodniał. Zakomunikował, że odracza swoją decyzję do 9 lipca 2025 r., a rozmowy mają zacząć się natychmiast.
Czytaj także: Trump, mistrz negocjacji. To, co robi z cłami, jest tak śmieszne, że aż niewesołe
Amerykańsko-europejska wojna na cła
Decyzja o nałożeniu 50-procentowego cła na UE byłaby powtórką z wojny amerykańsko-chińskiej. Bo przecież w słynnym „dniu wyzwolenia”, kiedy Trump ogłaszał swoje cła wyrównawcze na towary z całego świata (no prawie całego, bo np. z Rosji czy Białorusi już nie), dla UE wyliczono stawkę tylko 20-procentową. Potem zaś ogłosił, że zawiesza cła na 90 dni (czyli do początku lipca), zachowując dla wszystkich stawkę 10 proc. Więc te 50 proc. od 1 czerwca byłoby złamaniem kilku wcześniejszych deklaracji.