Ścigani za cudze długi
Rejestry długów: uwaga na pułapki! Oto kilka historii przedsiębiorców, którzy w nie wpadli
Przydarzyło się to na przykład Sławomirowi Grzybkowi, skądinąd finansiście. Grzybek niejako sam poprosił o nieszczęście, bo z zawodowej ciekawości postanowił sprawdzić, jak działają firmy pożyczkowe, w tym takie, które ogłaszają się na słupach, zachęcając do wzięcia „pożyczki bez BIK”, co oznacza, że wiarygodności ewentualnych klientów nie sprawdzają. I kiedy firmy ogłosiły, że w ramach promocji pierwszą pożyczkę można u nich wziąć za darmo, Grzybek zgłosił się do kilku. Po czym szybko pożyczki zwrócił. Po kilku miesiącach okazało się, że jego „długi” zostały sprzedane do firmy windykacyjnej. – Jakie długi, przecież wszystko spłaciłem! – zdziwił się. Zgłosił zdarzenie policji, od firm pożyczkowych zażądał wyzerowania należności. Przeprosiły, wyzerowały. Został uznany za poszkodowanego.
Okazało się jednak, że jego dane zostały z którejś z firm pożyczkowych wyprowadzone i w zupełnie innych firmach brano na jego konto pożyczki. Ponieważ nie swoich pożyczek nie zwracał, trafił do bazy CRIF, Centralnego Rejestru Informacji Finansowej, jednego z rejestrów dłużników funkcjonujących w Polsce. CRIF stwierdził, że usunąć go z rejestru nie może, bo nie jest jego administratorem, powinni to zrobić wierzyciele, czyli firmy, które go zgłosiły. Problem w tym, że już zdążyły upaść.
Grzybek będzie więc w rejestrze dłużników figurował przez pięć lat, w czasie których nie tylko nigdzie nie zrobi zakupów z przedłużonym terminem płatności, ale także nie weźmie żadnej pożyczki z banku, nie mówiąc o kredycie hipotecznym, jeśli te nie ograniczą się do sprawdzenia klienta w Biurze Informacji Kredytowej – rejestrze dłużników, z którego obowiązkowo korzystają banki – ale zapytają o niego także w innym rejestrze, np. CRIF. Nie bardzo też wiadomo, co jeszcze z jego danymi zrobiono.