Od dłuższego czasu nie ustają spekulacje, kto będzie nowym właścicielem TVN. Dokładniej zaś od sierpnia tego roku, gdy „Financial Times” doniósł, że amerykański koncern medialny Warner Bros. Discovery ma kłopoty finansowe, dlatego musi pozbyć się niektórych swoich aktywów, w tym polskiej stacji TVN. Lista potencjalnych nabywców była długa, ale ostatecznie mocno się skróciła i dziś za najpoważniejszego kandydata do zakupu stacji na Wiertniczej uważany jest węgierski biznesmen Jozsef Vida. To były sportowiec (młociarz), bankowiec i właściciel grupy medialnej TV2, uznawanej za telewizyjną emanację partii Victora Orbána, czyli Fideszu. Drugim kandydatem do TVN jest czeski koncern PPF należący do Renaty Kellnerovej, najbogatszej Czeszki, wdowie po tragicznie zmarłym w katastrofie śmigłowcowej Petrze (przyjacielu prezydenta Milosza Zemana), właścicielu m.in. stacji TV Nova. Według niepotwierdzonych informacji TVN miałby kupić Vida sam albo do spółki z Kellnerovą.
Orbanowska wolność słowa? Podziękujemy
Węgry to nie jest dziś oaza wolności słowa i kraj, w którym media mogą cieszyć się swobodą wypowiedzi. Vida jest ideowym fideszowcem i taka też jest jego telewizja. Nic więc dziwnego, że wizja importu węgierskiego porządku medialnego na Wiertniczą przestraszyła premiera Donalda Tuska. Biorąc pod uwagę przyjaźń węgiersko-rosyjską i gesty wykonywane przez Orbána wobec Putina, pojawienie się orbanowskiego oligarchy mogłoby być realizowane za rosyjskie dolary. Albo pisowskie, bo jeden ze scenariuszy rozpatrywanych przez dziennikarzy zakłada, że cichym wspólnikiem mogą być medialne persony ze świata PiS. W końcu takie pieniądze w ciągu ostatnich dwóch kadencji wypompowano ze spółek Skarbu Państwa do rozmaitych firm i fundacji, że udział w tym zakupie ludzi z PiS byłby całkiem prawdopodobny. A jeśli by pieniędzy zabrakło, to oligarcha medialny Tomasz Sakiewicz mógłby zorganizować zrzutkę w internecie. Dlatego nie ustają żarty, że nowym prezesem TVN zostanie Daniel Obajtek.
Tusk ma się czego obawiać, więc wykorzystał okazję, jaką dało mu spotkanie z estońskim premierem Kristenem Michalem i rozmowy na temat wojny w Ukrainie oraz oddziaływania Rosji na sąsiadów, do zabrania głosu na temat przyszłości TVN. Podczas konferencji prasowej mówił więc o „nieustającej gotowości Rosji do atakowania przy użyciu coraz bardziej wyszukanych narzędzi i operacji” oraz o tym, że Rosjanie „próbują ingerować w życie i decyzje polityczne państw europejskich”. Wreszcie przeszedł do sedna: „chcę potwierdzić, że plotki czy pogłoski o tym, że na Wschodzie odnajdujemy zainteresowanych ewentualnym przejęciem mediów albo wpływaniem na pracę mediów w Polsce (...) ta sprawa jest bardzo poważna”. Wniosek: nie można wykluczyć, że zmiany własnościowe w TVN są cyrylicą pisane, więc już w przyszłym tygodniu Rada Ministrów wyda rozporządzenie dopisujące dwie główne stacje telewizyjne TVN i Polsat do listy spółek strategicznych. W takich spółkach zmiany właścicielskie wymagają zgody rządu. Bo także sprzedaży Polsatu – wobec konfliktu właścicielskiego w rodzinie Solorzów – wykluczyć nie można. Przepisy, po które sięga Tusk, powstały za jego poprzedniej premierowskiej kadencji, kiedy pojawiło się widmo wrogiego przejęcia Grupy Azoty przez rosyjskiego oligarchę Wiaczesława Kantora.
Drugi dekret Bieruta, kolejne „lex TVN”?
Media społecznościowe zawrzały: jakim prawem państwo ingeruje w święte prawo własności?! To drugi dekret Bieruta, kolejna wersja „lex TVN”, nielegalny ruch koalicyjnego rządu. „Wolne media są dla Tuska wolne, kiedy ma nad nimi kontrolę. Kiedy nie ma, trafiają do wykazu firm strategicznych, które »wymagają« ochrony” – zagrzmieli Konfederaci. Ambasador USA Mark Brzeziński, który już stawał w przeszłości w obronie TVN, na X napisał: „Pluralizm mediów jest fundamentem demokracji. Wiem, jak bardzo Polacy cenią sobie dostęp do wolnych i różnorodnych mediów. W obliczu globalnych wyzwań związanych z obcą, szkodliwą ingerencją ważne jest, aby rządy podejmowały działania na rzecz ochrony swojej strategicznej infrastruktury przed potencjalnymi zagrożeniami dla bezpieczeństwa narodowego”.
Część prawników przekonuje, że państwo nie może ingerować w sprawy własności firm prywatnych, zwłaszcza jeśli transakcja odbywa się w ramach Unii Europejskiej, gwarantującej swobodę przepływu kapitału. Spółki Skarbu Państwa to inna sprawa, tu państwu wolno więcej, ale prywatne można sprzedawać i kupować bez przeszkód. Nie jest to do końca prawda, bo na liście firm objętych ustawą o ochronie niektórych inwestycji, w których zmiany własnościowe wymagają akceptacji państwa, jest 17 podmiotów, w tym część prywatnych (np. Oktan Energy & V/L Service, Alpetrol, Baltchem, Polkomtel, Unimot Terminale) – więc pojawienie się tam TVN i Polsatu nie byłoby jakimś ewenementem.
Co na to Amerykanie? Mogą przytrzeć Polsce nosa
Pytanie tylko, jak na ten ruch zareagują Amerykanie? Jeśli rzeczywiście finalizowali już umowę z Vidą, mogą nie być zadowoleni. Mogą powołać się na umowę o ochronie inwestycji i skończy się w arbitrażu. Zobaczymy też, jak na to zareaguje administracja Trumpa, która może wykorzystać pretekst, by Polsce przytrzeć nosa. Sprawa jest jednak poważna i nie wolno jej odpuścić. Trzeba się bić i Tusk zdaje sobie sprawę, że nie może, zwłaszcza teraz, tej sprawy bagatelizować. Elektorat koalicji, który czuje się związany szczególnie z TVN24, tego by mu nie darował. Jak żyć bez „Szkła kontaktowego” czy „Kropki nad i”? TVN jest zbyt ważnym elementem polskiego ładu medialnego, by go teraz oddać byle komu.