Solorzów wojna domowa. Miliarder zrobił ruch, którego teraz żałuje, dzieci się rewanżują?
Wojna domowa u Solorzów rozkręca się na dobre. Po kilku taktycznych zwycięstwach ojca i jego najnowszej żony, czyli Justyny Kulki, w trakcie których synowie, czyli Tobias Solorz i Piotr Żak, zostali pozbawieni stanowisk w ZE PAK SA, Grupie Polsat Plus, Polkomtelu i Netii, przyszedł czas na rewanż dzieci. I być może ich sukces będzie większy niż ten, który osiągnął ojciec. Sąd w Liechtensteinie uznał, że spór ojca z dziećmi (wraz z synami zaangażowana jest też córka) o prawo do zarządzania rodzinnym koncernem wymaga, by przed ostatecznym rozstrzygnięciem nad sytuacją w biznesie czuwał ustanowiony przez sąd kurator. W Liechtensteinie zarejestrowane są rodzinne fundacje TiVi i Solkomtel, poprzez które Solorz zarządza swoimi polskimi spółkami.
Rewanż w Liechtensteinie
To właśnie tam 2 sierpnia 2024 r. Zygmunt Solorz zrobił ruch, którego dzisiaj żałuje – notarialnie przekazał dzieciom współkontrolę nad swoim imperium. Wkrótce doszedł do wniosku, że popełnił błąd, i postanowił sprawę odkręcić, ale jego decyzja była nieodwoływalna, co – jak twierdzą dzieci – wynika z aktu notarialnego. Już na starcie postępowania, które wytoczył ojciec, sądy przyznały im rację i zadecydowały o zabezpieczeniu ich interesów do czasu zakończenia sporu.
Takie wyroki zapadły już w Liechtensteinie, gdzie ostatnio sąd – jak ustalił Onet – zawiesił prawo Solorza do powoływania członków organów zarządzających fundacjami, zabronił wydawania im poleceń oraz zatwierdzania uchwał pod rygorem nieważności. Teraz o wszystkim ma decydować kurator z Liechtensteinu, po konsultacji z reprezentującym Solorza krakowskim prawnikiem dr. Tomaszem Szelągiem oraz reprezentującą dzieci Katarzyną Tomczak. Podobnie niekorzystne dla biznesmena decyzje wydał sąd z cypryjskiego Limassol – drugiej ojczyzny biznesmena, gdzie ma on także zarejestrowane fundacje. Teraz „nie może podejmować decyzji wpływających na strukturę własnościową i zarządczą szeregu polskich spółek z Grupy Polsat” – donosi Onet.
Czytaj także: Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co
Komu kibicować? Nie wiadomo
Wszystko to zapowiada długotrwały spór, o ile oczywiście w międzyczasie Zygmunt Solorz nie dogada się z dziećmi. W przeszłości toczył wieloletnie wojny sądowe, ale nigdy z członkami własnej rodziny. Na dodatek dzieci są wspierane przez mecenasa Pawła Rymarza, a to adwokat z olbrzymim doświadczeniem w wielkim biznesie, który zna dobrze interesy Solorza. Dla spółek ta wojna może okazać się wyniszczająca, bo już teraz pojawiły się wątpliwości co do decyzji o odwołaniu synów z zarządów i rad nadzorczych.
Czy były legalne? To może doprowadzić do paraliżu decyzyjnego, gdy nad całością spraw będzie czuwał urzędnik sądowy z Liechtensteinu. Akcjonariusze spółek, z których kluczowe są spółkami publicznymi (np. Grupa Polsat, ZE PAK), mogą się obawiać o los swoich inwestycji miotanych sporami rodzinnymi. I nawet nie wiadomo, komu kibicować, bo synowie Zygmunta Solorza na razie nie pokazali się jako sprawni biznesmeni i nie ma pewności, czego moglibyśmy spodziewać się po ich sposobie zarządzania. Talenty biznesowe nie są dziedziczne, a proces praktycznej nauki dzieci przez ojca został dość niespodziewanie przerwany – najpierw jego chorobą, a potem nieszczęsną decyzją, która stała się przyczyną wojny.
Czytaj także: Gdzie Solorzowie się biją, tam spółki tracą. Teraz czas na Polsat. Szykuje się wielki pojedynek
Obajtek prezesem TVN?
Czy uda się ten spór jakoś szybko i bezboleśnie rozwiązać? Z punktu widzenia polskiej gospodarki byłoby to bardzo potrzebne, bo Solorzowe imperium ulokowane jest w miejscach strategicznych: telewizja – telekomunikacja – energetyka. Zwłaszcza że nad Polską wisi kolejne biznesowe wydarzenie o trudnych do przewidzenia konsekwencjach: sprzedaż telewizji TVN. Od dawna powtarzana jest informacja, że Amerykanie zamierzają sprzedać stację pewnemu węgierskiemu biznesmenowi, przyjacielowi Viktora Orbána. Niektórzy żartują, że następnym prezesem TVN będzie bywający w Budapeszcie Daniel Obajtek (odpukać!). Może się tak zdarzyć, że dwaj najwięksi prywatni gracze polskiego rynku TV – Polsat i TVN – zmienią właścicieli, co wywoła trudne do przewidzenia zmiany na całym rynku medialnym. Już tylko z tego powodu dobrze byłoby, gdyby Polsat utrzymał się na powierzchni nawet pod kontrolą Wiesława Walendziaka, którego Solorz wstawił niedawno do zarządu.
Wszystkie wojny domowe są bezwzględne, bo napompowane emocjami. A tych w tym konflikcie nie brakuje i będzie przybywać. Dlatego to (plus choroba biznesmena) może jednak doprowadzić do rozpadu jego imperium.
Oświadczenie Zygmunta Solorza: Nie jest prawdą, że sąd zablokował mój majątek
W sporze jaki wywołały moje dzieci staram się nie zabierać głosu publicznie, tak aby nie działać czy to na szkodę swoich dzieci, czy to na szkodę firm, które zbudowałem i którymi kieruję od ponad 30 lat.
Nie mogę jednak zostawić bez komentarza dzisiejszych publikacji wywołanych przez moje dzieci i ich prawników, gdyż wpływa to na stabilność i spokój działania kilkunastu tysięcy pracowników firm wchodzących w skład Grupy Polsat Plus i Grupy ZE PAK. Wpływa to również na akcjonariuszy i wycenę spółek na giełdzie, która została dzisiaj zachwiana w wyniku nieodpowiedzialnych działań moich dzieci i części dziennikarzy, którzy być może mimowolnie stali się ich narzędziem.
Przede wszystkim nie jest prawdą, że jakikolwiek sąd zablokował mój majątek. Po drugie to, o czym piszą dziś media nie jest niczym nowym, miało to miejsce już pod koniec października. Po trzecie nadal w pełni kontroluję i nadzoruję moje spółki, m.in. pełniąc w nich rolę Przewodniczącego Rady Nadzorczej.
Spółki znajdują się w fundacjach w Liechtensteinie. I w Liechtensteinie toczą się postępowania sądowe dotyczące fundacji, które założyłem. Spór w skrócie sprowadza się do tego, kto kontroluje Radę Fundacji. Ja jestem fundatorem - założycielem fundacji i wniosłem do nich część spółek, które do mnie należą.
26 października sąd w Liechtensteinie wydał postanowienie tymczasowe na czas trwania postępowań dotyczących fundacji. Sąd powołał tzw. kuratora procesowego (zamiast innego prawnika z Liechtensteinu, który był w Radzie Fundacji), który stał się Przewodniczącym Rady Fundacji. Zadecydował również, że w składzie Rady Fundacji, poza Przewodniczącym, nadal pozostają tak jak od kilku lat Pan Tomasz Szeląg i Pani Katarzyna Tomczuk. Tak jak od kilku miesięcy w składzie Rady są więc 3 osoby.
Na podstawie ustanowionych już dawno zabezpieczeń zarówno ja, jak i moje dzieci nie mamy prawa dokonywania zmian w Radzie Fundacji, jak również do zmiany statutów fundacji. I to wszystko. Sytuacja, w której nie można dokonywać zmian w Radzie Fundacji trwa od września i ma na celu zachowanie status quo.
W ostatnim czasie Rady obydwu moich fundacji – już w składzie z nowym kuratorem - podjęły uchwałę o wypłacie mi jako beneficjentowi pierwszego stopnia w obu fundacjach dywidend z fundacji, co zostało zrealizowane. Ponadto Rady fundacji zajęły stanowisko, że pozostaję rzeczywistym beneficjentem obu fundacji wpisanym do rejestru beneficjentów. O powyższym stanowisku został zawiadomiony szereg interesariuszy.
I to jest najprawdopodobniej powód nieco nerwowych reakcji i działań medialnych moich dzieci oraz ich licznych prawników i doradców.
Kończąc, apeluję do mediów o rzetelność.
Zygmunt Solorz