Kłamstwo średniej płacy
Raport „Polityki”. Ile naprawdę zarabiamy? Kierowca ciągnika siodłowego dwa razy więcej niż nauczyciel
Średnia pensja brutto w czerwcu 2024 r. (jak właśnie ogłosił GUS) przekroczyła 8057 zł, co u większości Polaków wywołuje frustrację, bo aż 70 proc. zatrudnionych na etacie zarabia mniej. Warto przypomnieć, że w 2020 r. średnia wynosiła – 5226 zł, rok później – 5683, potem – 6363, a w 2023 r. już 7199 zł. Tempo szybkie: 50 proc. w pięć lat, ale realnie niewiele ponad skumulowaną inflację. W dodatku: statystyczne polskie brutto nijak się ma do netto, czyli tego, co dostajemy do ręki, bo z tych 8057 zł robi się już tylko pięć tysięcy z groszami.
Jeśli rozmawiamy o zarobkach Polaków, niech będą to sumy zbliżone do tych, które dostajemy naprawdę. Takiej wiedzy informacja GUS o wysokości średniej płacy w kraju nam nie dostarcza, ale urząd w tym roku obok średniej podał także medianę, o ponad 19 proc. skromniejszą – 6507 zł, za to bardziej odpowiadającą realiom. Oznacza ona, że połowa Polaków na umowie o pracę w maju tego roku zarabiała mniej. Jeśli i tę sumę odchudzimy o składki na ubezpieczenia społeczne oraz podatek od dochodów osobistych, zostanie nam niewiele ponad 4 tys. zł, które stanowią prawdziwą siłę nabywczą mediany. A nie osiąga jej połowa pracujących na etacie.
Zrzutka na minimalną
Kolejna anomalia: GUS do wyliczenia średnich zarobków bierze pod uwagę płace tylko 6 mln 400 tys. osób zatrudnionych na umowie o pracę, ale pracujących Polaków jest ponad 16 mln. Na wyliczenie przeciętnej płacy nie mają więc wpływu zarówno dochody właścicieli firm najmniejszych, mających mniej niż dziewięciu pracowników, jak i zarobki tych pracowników, które z reguły nie przekraczają płacy minimalnej. One by tę średnią zaniżały. Ale nie wlicza się do niej także zarobków osób, których dochody z pracy wyrastają wysoko ponad przeciętne i bardziej opłaca im się przechodzić na samozatrudnienie.