Masło drożeje na całym świecie, na światowych giełdach jego ceny poszły nieco w górę. Zdaniem Jakuba Olipry, specjalisty rynków rolnych banku Credit Agricole, nie dzieje się jednak nic spektakularnego, co powinno nas niepokoić. – Spadły nieco eksportowe ceny mleka w proszku, więc jego produkcja przestała być opłacalna. Kiedy ceny gwarantują zysk, mleczarnie produkują dużo mlecznego proszku, a tym samym dużo masła. Białko z mleka idzie na proszek, tłuszcz na masło. Kiedy proszek tanieje, bardziej opłaca się z mleka robić więcej serów, w których jest i białko, i tłuszcz. Produkcja masła więc nieco spadła, a popyt nieco wzrósł.
Czytaj także: Maślane eldorado, czyli dlaczego masło drożeje
Producentom i hodowcom się nie opłaca
Największym światowym eksporterem masła, co druga sprzedawana w handlu światowym kostka pochodzi z tego kraju, jest Nowa Zelandia. Gdyby chciała, łatwo zwiększyłaby produkcję mleka, ale nie ma takiego zamiaru. Po pierwsze, na razie eksport mleka w proszku jest nieopłacalny, a zwiększenie produkcji masła oznaczałoby konieczność zagospodarowania białka. Po drugie, krowy w tym kraju żyją na pastwiskach, rząd i obywatele nie chcą produkować mleka metodami przemysłowymi – mówi Olipra. Wolą mleko od krów żyjących na pastwiskach.
Pozostali najwięksi eksporterzy światowi, czyli Unia Europejska, Stany Zjednoczone i Argentyna, mleko „produkują” w oborach. One z tych samych powodów na chwilowo zwiększony popyt na masło nie mają na razie zamiaru odpowiadać zwiększoną produkcją. Raczej cieszą się, że może pójdą nieco w górę światowe ceny mleka, ostatnio bardzo niskie.
Czytaj także: Ostatnie „buuu”. Dlaczego z Holandii mają zniknąć krowy?
Wojna dyskontów kosztem mleczarni
W Polsce wrażliwość konsumentów na ceny masła zwiększyła wojna dyskontów. Mleczarnie narzekają, że toczy się ich kosztem, bo ani Biedronka, ani Lidl nie zamierzają bardzo niskich cen masła, po jakich sprzedają je na promocjach, finansować z własnych budżetów. – Wcześniej nas wycisnęli cenowo jak cytrynę – narzeka prezes dużej mleczarni. Bez nazwiska, bo nie chciałby stracić odbiorcy. Płaci mało, ale kto dziś nie sprzedaje w dyskontach, ten nie utrzyma się na rynku.
Popyt nakręcają gastronomia i piekarnictwo?
Agnieszka Maliszewska, szefowa Polskiej Izby Mleka, przypuszcza, że zwiększony popyt na masło, nie tylko przecież w Polsce, ale na całym świecie, spowodowała też gastronomia i piekarnictwo. – Odchodzą od dodawania do pieczywa niezdrowych tłuszczów trans, wolą zastąpić je masłem.
Masło jest łatwe do przechowywania, więc stało się produktem globalnym. Każde zawirowanie na rynku powoduje, że część konsumentów, zwłaszcza polujących na promocje, ulega pokusie kupowania więcej, na zapas, bo może zdrożeje jeszcze bardziej. Handel na tym korzysta, konsumenci niekoniecznie.
Wszystko i tak zależy od Chińczyków
Maliszewska nie widzi powodu, żeby obawiać się dużych podwyżek cen masła. Sądzi, że po świętach ceny nieco opadną. Wszystko jednak zależy od Chińczyków. Jeśli znów zaczną kupować więcej mleka w proszku, jego eksport także dla naszych mleczarni znów stanie się opłacalny, a tłuszcz ze zwiększonej produkcji proszku przerobi się na masło.