Lot bez pilota. Narodowy przewoźnik wpadł w polityczne turbulencje. To mu zaszkodzi
LOT przewiezie w tym roku ok. 10,5 mln pasażerów, przebijając nieco swój wynik z najlepszego dotąd dla siebie 2019 r., czyli ostatniego przed pandemią. W ubiegłym roku narodowy przewoźnik zarobił miliard złotych, w tym wynik finansowy pewnie też będzie bardzo dobry. Mimo problemów niezawinionych przez LOT, jak ograniczenie połączeń na Bliski Wschód (do Izraela i Libanu) oraz do Chin (omijanie rosyjskiej przestrzeni powietrznej stawia europejskich przewoźników w dużo gorszej sytuacji niż chińską konkurencję, która nie ma takiego ograniczenia). Jednak ostatnie dni to ogromne turbulencje u przewoźnika – nie biznesowe, a polityczne.
Czytaj także: Dokąd leci LOT. Znamy plan na najbliższe cztery lata. Czy to się może udać?
Prezes, zakładnik partyjnych walk
Mimo zmiany władzy za sterami linii pozostawał dotąd Michał Fijoł – nieprzypadkowo, bo cieszył się bardzo dobrymi opiniami i wśród pracowników, i wśród ekspertów branży lotniczej. Fijoł w zarządzie PLL LOT był od 2017 r., a prezesem został w 2023 r. Uważany za sprawnego menedżera i dobrego negocjatora (zwłaszcza ze związkami zawodowymi) był tolerowany przez nową koalicję, chociaż wymieniono mu współpracowników w zarządzie. We wtorek wieczorem niespodziewanie rada nadzorcza odwołała Fijoła. Rzekomo z powodu wyników audytu. Nie wiadomo jednak, czy to odwołanie odbyło się zgodnie ze wszystkimi procedurami.
LOT pod skrzydłami Ministerstwa Infrastruktury
Chaos pogłębia fakt, że właśnie doszło do zmian w nadzorze właścicielskim. LOT jako część Polskiej Grupy Lotniczej podlegał do tej pory Ministerstwu Aktywów Państwowych (szef resortu Jakub Jaworowski skrytykował odwołanie Fijoła), ale właśnie przeszedł pod skrzydła Ministerstwa Infrastruktury. Ten resort musi szybko zrobić porządki, bo nie wiadomo, czy wyrzucenie Fijoła jest w ogóle legalne. Na razie została zmieniona rada nadzorcza Polskiej Grupy Lotniczej (czwórka jej członków straciła stanowisko). Doszło do zupełnie niepotrzebnego zamieszania, które nikomu nie służy. Tymczasem LOT potrzebuje politycznego spokoju, bo przed nim ogromne wyzwania. Jego dalszy rozwój to warunek powodzenia projektu CPK. Nowe lotnisko ma przejąć rosnący nieustannie ruch w porcie Chopina, ale przede wszystkim będzie bazą dla narodowego przewoźnika.
Czytaj także: „Tak dla CPK”, czyli grupy lobbingowe w akcji. Ten projekt nie powinien trafić do komisji sejmowej
Średniak bez perspektyw?
LOT z 10 mln pasażerów rocznie to zaledwie europejski średniak, który – z powodów politycznych – nie ma żadnego silniejszego partnera. Musi rozwijać się samodzielnie, co nie jest łatwe na zapchanym europejskim rynku, na którym dominują linie niskokosztowe (Ryanair, Wizz Air, easyJet) oraz wielkie grupy (jak Lufthansa ze swoimi wieloma partnerami, Air France/KLM czy IAG). Mimo ostrej konkurencji LOT radzi sobie w ostatnich latach dobrze, ale takie niespodziewane i zupełnie nieuzasadnione ruchy kadrowe mogą mu zaszkodzić. Gdyby był spółką prywatną, prezes z dobrymi wynikami skupiałby się na dalszym rozwoju, a nie był zakładnikiem partyjnych walk. Jeśli politycy chcą przewoźnika państwowego, niech przynajmniej dadzą mu minimum spokoju.