Dolar cieszy się ze zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Tyle że sam Trump wcale się z tego nie cieszy. Bo jemu zależy na słabszej walucie, która wspierałaby amerykańskich eksporterów i jednocześnie ograniczała import. Tymczasem dolar zyskuje na sile – wart jest już 95 eurocentów (przed wyborami ok. 92 eurocentów). W przypadku naszej waluty kurs wzrósł z ok. 4 zł do 4,13 zł. Wiele wskazuje na to, że to nie koniec umacniania dolara. Dlaczego?
Mocny dolar, słabsze euro
Trump może i chciałby słabszego dolara, ale to właśnie jego plany powodują odwrotną sytuację. Inwestorzy zakładają, że zapowiadane przez przyszłego prezydenta obniżanie podatków, ograniczanie imigracji i równoczesne drastyczne podnoszenie ceł zwiększy ceny w Stanach Zjednoczonych. A to z kolei spowoduje, że stopy procentowe w Ameryce przestaną spadać, a być może nawet znowu zaczną rosnąć. Jeśli będą wyższe niż w strefie euro czy innych wiodących gospodarkach, dolar będzie jeszcze atrakcyjniejszy jako forma lokowania oszczędności.
Trump chce jednocześnie pobudzić konsumpcję swoich rodaków (obniżając podatki) i przekierować ją w kierunku produktów wytwarzanych w Stanach Zjednoczonych. Ale skoro są one często droższe od tych importowanych, musi to oznaczać wyższą inflację. Wojna handlowa z Unią Europejską może oczywiście zaszkodzić Wspólnocie. Tyle że na razie słabnące euro jest dla pogrążonej w marazmie europejskiej gospodarki bardzo dobrą wiadomością.
Kryptowaluty na fali
Poza dolarem rosną też kursy kryptowalut na czele z bitcoinem, który wart jest ponad 90 tys. dol. (przed wyborami było to niespełna 70 tys. dol.). To z kolei efekt oczekiwań inwestorów, którzy czekają na złagodzenie regulacji kryptowalut w Stanach Zjednoczonych. Może to mieć oczywiście katastrofalne skutki dla oszczędzających w ten sposób, ale tym na razie mało kto zdaje się przejmować. Skoro Trump zapowiada lokowanie części narodowego majątku w kryptowalutach, trudno dziwić się kupującym bitcoina.
Czytaj także: Bitcoin to cyfrowe złoto czy niebezpieczna bańka?
Notowania Tesli w górę
Tak samo jak inwestującym w akcje Tesli Elona Muska, której notowania w ciągu ostatniego miesiąca wzrosły o ponad połowę. Musk będzie (przynajmniej na początku) ważną postacią w rządzie Trumpa jako ekspert do tzw. walki z marnotrawstwem (w praktyce radykalnego cięcia wydatków socjalnych) i z pewnością może liczyć na korzystne dla siebie rozwiązania. Takie jak choćby złagodzenie wymagań stawianych pojazdom autonomicznym. To ma być w przyszłości główne źródło przychodów Tesli. Rynek finansowy zawsze się cieszy z braku regulacji i maksymalnej wolności inwestowania. Aż do czasu krachu czy kryzysu, gdy na chwilę przychodzi otrzeźwienie. Ale tylko na chwilę.