Na bezrybiu znika rybak
Coraz mniej ryb i coraz mniej rybaków. Pocięte kutry leżą na plaży
W Gdyni ciszę znikania zakłócił głos radnych dzielnicy Oksywie. Dowiedzieli się, że po dwóch ostatnich łodziach rybackich, które rezydowały w oksywskiej przystani, za chwilę nie będzie śladu. Ich właściciele zrezygnowali z dalszych połowów. By uzyskać z tego tytułu rekompensatę finansową, zgodnie z wymogami pocięli łódki. Przepołowione leżą na plaży. Spacerowicze przystają, oglądają. Niektórzy się dziwią, bo przecież tę przystań rybacką nie tak dawno po raz drugi zmodernizowano.
Przytulona do wysokiego klifu jest miejscem wielce klimatycznym i pełnym autentyzmu. Na koronie klifu widać Osadę Rybacką – osiedle domków jednorodzinnych. Mieszka tu od urodzenia Henryk Wnuk, współwłaściciel jednej z pociętych łodzi. Z plażą i przystanią w dole łączą mieszkańców strome schody. Obok nich ciągnie się wąziutki tor unikatowej kolejki linowo-szynowej z niewielką lorką do transportu ryb z plaży na górę. Na klifie u szczytu schodów za pieniądze unijne i miejskie wzniesiono budynek do obsługi połowów, z miejscem do patroszenia ryb, chłodnią, pomieszczeniami socjalnymi. Na plaży są urządzenia ułatwiające wyciąganie łodzi na brzeg.
Może rybacy oksywscy też zniknęliby w ciszy, gdyby Henryk Wnuk, którego jednostka jest wykonana z laminatu, nie zorientował się, że jej utylizacja kosztuje aż 25 tys. zł. Wnuk pomyślał, że szkoda i tych pieniędzy, i tego, że po nich, rybakach, nie zostanie ślad. Podczas ogniska urządzonego dla mieszkańców przez radę dzielnicy zgłosił się do radnych. Ci wysłali petycję do prezydentki Gdyni Aleksandry Kosiorek: „Na mocy umowy z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa rybacy oksywscy zostali zobowiązani do zniszczenia i likwidacji łodzi, które dla każdego gdynianina są nierozerwalnie związane z obrazem Oksywia. (…) W trybie pilnym prosimy Miasto Gdynia o przejęcie i dalsze przechowywanie na plaży łodzi rybackich, co umożliwi ich ochronę przed zniszczeniem”.