Cegłą w świat
Szczyt BRICS, czyli rosyjska platforma propagandowa. Władimir Putin promienieje
BRIC powstał w 2001 r. jako prognoza nadchodzących przemeblowań w światowej gospodarce. Zgrabny akronim nawiązywał do słowa „cegła” (ang. brick) i brał się z pierwszych liter nazw czterech państw: Brazylii, Rosji, Indii i Chin, typowanych na przyszłe lokomotywy światowej gospodarki. Ta prognoza skłoniła wybrańców do nadania grupie formy instytucjonalnej – organizacji, która stanie się orędownikiem sanacji globalnego gospodarczego ładu.
Teraz nomenklatura nieco się komplikuje, bo nie dość, że mamy już BRICS (w 2010 r. do tego grona przystąpiła Republika Południowej Afryki, South Africa), to na odbywającym się w tym tygodniu szczycie grupy w rosyjskim Kazaniu (stolicy Tatarstanu), 22–24 października, formalnie przyjętych ma zostać kolejnych sześć państw. A jeszcze 34 są w kolejce!
Mieczem i włócznią
Nie dziwi więc, że gospodarz szczytu prezydent Władimir Putin promienieje. Ścigany listami gończymi, persona non grata praktycznie w całym zachodnim świecie z powodu brutalnej inwazji na Ukrainę, znalazł grono państw, które może nie pałają do niego miłością, ale umieją liczyć pieniądze. I docenia kontakty, które pozwalają rozwijać się gospodarczo. BRICS stał się dla Rosji nie tylko narzędziem wyjścia z ekonomicznej izolacji, ale może nawet zalążkiem nowego porządku światowego. W dodatku pod przywództwem Moskwy, choćby tylko przez te kilka październikowych dni.
Putin próbuje wykorzystywać BRICS na bardzo różne sposoby. Orężem propagandy Rosji, tak jak kiedyś Związku Radzieckiego, jest oczywiście sport. Od kilku lat kraj sprawujący prezydencję w tej organizacji organizuje igrzyska BRICS. Zaczęli skromnie Chińczycy w Guangzhou w 2017 r. od siatkówki, kung-fu i sportów taolu, gdzie z grubsza chodzi o zręczność w posługiwaniu się mieczem i włócznią.