Wojna atomowa
Wojna atomowa u Solorza. Tajna broń i marzenia o prywatnej elektrowni. Czas się z nimi żegnać?
„Dzień dobry. Dzień dobry, państwu. Nazywam się Zygmunt Solorz. Jestem udziałowcem, wspólnikiem spółki, pełniącym funkcję przewodniczącego rady nadzorczej” – tak zaczął się kolejny odcinek dramatu rodziny Solorzów, przypominający reality show na motywach serialu „Sukcesja”. Biznesmen z wysiłkiem cedził słowa, usiłując bezskutecznie napić się z butelki, którą niepewnie podnosił i opuszczał. Tak wyglądała transmisja wideo, którą mogli oglądać uczestnicy nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy (NWZA) giełdowej spółki energetycznej ZE PAK (znanej wcześniej jako Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin) dostarczającej 5–6 proc. energii elektrycznej do polskiego systemu energetycznego.
Walne zwołano na wniosek Solorza, kontrolującego 66 proc. akcji ZE PAK po to tylko, by z rady nadzorczej wykluczyć jego synów Tobiasa Solorza i Piotra Żaka oraz prawnika Jarosława Grzesiaka. To pierwszy etap zapowiedzianego wcześniej planu odsunięcia synów od spółek, w których zajmowali kierownicze stanowiska. Ojciec bowiem, jak stwierdził w upublicznionym liście, zawiódł się na nich.
Początkowo wydawało się, że to reakcja na inny list, jaki trójka dzieci biznesmena (do synów przyłączyła się też córka Aleksandra, która jednak żadnych stanowisk nie zajmuje) rozesłała do menedżerów, dając wyraz obawom, czy stan zdrowia ojca pozwala mu na zarządzanie biznesem, a nawet świadome kierowanie własnym losem i majątkiem. Była w tym ukryta sugestia, że chory Solorz znalazł się pod kontrolą swojej najnowszej żony (trzeciej lub czwartej, to wciąż nie jest jasne) Justyny Kulki, która przejmuje kontrolę nad biznesmenem i jego imperium. List miał Solorza rozwścieczyć i pchnąć do zemsty na synach. Pojawiło się podejrzenie, że za sznurki pociąga skonfliktowana z pasierbami macocha, która jako jedyna z dotychczasowych żon Solorza zna się na biznesie i nie kryje w tej dziedzinie ambicji.