Społeczeństwo

Zabójstwo drogowe. Nie wierzę, że to piszę, ale skończmy z tą ślepą wiarą w prawo

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, 15 września 2024 r. Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, 15 września 2024 r. Dariusz Borowicz / Polityka
Politycy są przekonani, że każdy problem można rozwiązać, pisząc ustawę albo zmieniając kodeks. Przepisy są? Są. Sprawa załatwiona, pijani kierowcy przestaną siadać za kółko. To nie wystarczy. Polskie społeczeństwo w surowe prawo wierzy, a jednocześnie ma je w głębokim poważaniu.

Szokujące okoliczności tragicznego wypadku drogowego na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie sprawiły, że czarnym charakterem polskich mediów został 25-letni Łukasz Żak, a obecnie Łukasz Ż. Chwilowo przyćmił nawet sławę Sebastiana M., sprawcy jeszcze bardziej szokującego ubiegłorocznego wypadku na autostradzie A1 koło Piotrkowa. Łukasz Ż. pod wpływem alkoholu najechał na samochód, którym jechała rodzina. Zginął znajdujący się w samochodzie mężczyzna, jego żona i dwoje dzieci trafiły do szpitala. Natomiast sprawca uciekł z miejsca wypadku, w czym czynnie pomagali mu pijani współtowarzysze podróży. Utrudniali też prowadzenie akcji ratunkowej i mataczyli, za co trafili do aresztu. Łukasz Ż. po wypadku – jak ustaliły dociekliwe media – udał się na kolejną imprezę, gdzie dalej pił, ćpał i żartował z obrażeń, jakie w wypadku odniosła jego dziewczyna. Potem postanowił uciec za granicę, gdzie dość szybko namierzyła go niemiecka policja. Teraz czeka na ekstradycję.

Natomiast niewiele wiadomo o ekstradycji Sebastiana M., który najechał na autostradzie na auto, w którym także podróżowała Bogu ducha winna młoda rodzina. Wszyscy oni spłonęli w pożarze auta. Sebastian M. również uciekł z kraju (policja go nie zatrzymała) i trafił do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie jako człowiek bardzo bogaty uzyskał „złota wizę”. Minister Sikorski ubolewa, że Emiraty nie kwapią się do ekstradycji.

Reklama