Rynek

Lotnicza kłótnia pod Warszawą. Ryanair krzyczy i obraża, Modlin zachowuje spokój

Przez dekadę jednym z ulubionych lotnisk Ryanaira był podwarszawski Modlin. Przez dekadę jednym z ulubionych lotnisk Ryanaira był podwarszawski Modlin. James Stevenson / Unsplash
Mniej lotów i droższe bilety z Modlina – Ryanair wciąż mści się na podwarszawskim lotnisku za podwyżkę opłat. Chce więcej latać z portu Chopina, gdzie jednak nie ma dla niego miejsca ani dobrych warunków.

Dziel i rządź – tę zasadę irlandzkie linie lotnicze Ryanair opanowały do perfekcji. Już od lat stawiają na rywalizację między portami lotniczymi w Europie, których jest w wielu krajach zbyt dużo. Lotniska, zwłaszcza te mniejsze, robią wszystko, aby potentat kierowany przez ekscentrycznego Michaela O’Leary’ego właśnie u nich bazował kolejne samoloty i otwierał kolejne połączenia. Aby przypodobać się Irlandczykom, trzeba utrzymywać opłaty pobierane od linii lotniczych na jak najniższym poziomie. Premiowane jest także działanie przez całą dobę (bez przerwy nocnej), a na szczególne względy mogą liczyć ci, których właściciele (najczęściej regionalne władze) płacą Ryanairowi za tzw. promocję regionu na pokładach samolotów. To obejście przepisów, zgodnie z którymi nie można po prostu dotować lotniczych połączeń.

Czytaj także: Ryanair tnie kolejne połączenia z Modlina. Tak mści się Michael O’Leary

Ryanair grozi

Przez dekadę jednym z ulubionych lotnisk Ryanaira był podwarszawski Modlin. Co prawda samorząd województwa mazowieckiego reklam nie kupował, ale za to Irlandczycy mogli liczyć na wyjątkowo niskie opłaty lotniskowe. Dodawali połączenia i bazowali kolejne samoloty (w ubiegłym roku było ich aż siedem), a Modlin jednocześnie cieszył się i martwił. Cieszył, bo liczba pasażerów szybko rosła, a w 2023 r. doszła do prawie 3,5 mln. Martwił, bo równocześnie lotnisko cały czas notowało straty. Ryanair może i się rozwijał w Modlinie, ale korzystał z gigantycznych zniżek, więc mimo tak dużej popularności lotnisko nie było w stanie nawet wyjść na zero, nie mówiąc o zyskach.

Modlin zachowuje spokój

W ubiegłym roku doszło w Modlinie do małej rewolucji – port ośmielił się nieco zmienić swój cennik, co doprowadziło Irlandczyków do prawdziwej furii. Chociaż podwarszawskie lotnisko wciąż należy do tych tanich, Ryanair postanowił je ukarać. Za to, że ośmieliło się dokonać podwyżek, a do tego nie chce podpisać nowej wieloletniej umowy gwarantującej stabilność pobieranych opłat. Pierwsze cięcia nastąpiły już ostatniej zimy, kolejne w trwającym wciąż sezonie letnim, a od listopada połączeń znów ubędzie. Ryanair informuje, że zamiast jeszcze niedawno siedmiu zbazowanych w Modlinie maszyn pozostaną zaledwie cztery. Na razie liczba pasażerów w Modlinie rzeczywiście spadła, ale tylko o niespełna 20 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Irlandczycy straszą, że wkrótce będzie dużo gorzej, a z rozkładu zniknie od listopada aż 11 kierunków. Tymczasem władze Modlina zachowują spokój i nie zamierzają wrócić do starego cennika.

Czytaj także: Koniec lotniska w Modlinie?

Okęcie nie zabiega

Wygranym tej wojny ma być główny warszawski port Chopina. Tyle że on o względy Ryanaira… wcale nie walczy. Przeciwnie, uważa go za partnera mało wiarygodnego, bo przecież Irlandczycy w przeszłości wielokrotnie krytykowali główne stołeczne lotnisko za wysokie opłaty. Jednak teraz, aby tylko zaszkodzić Modlinowi, starają się o większą liczbę startów i lądowań na Okęciu. Grożą, że będą tam przenosić kolejne połączenia (na razie ich oferta z głównego portu ogranicza się do sześciu kierunków). Mimo że zapłacą na Okęciu znacznie więcej niż w Modlinie, a do tego ich samoloty spędzą więcej czasu na płycie.

Czytaj także: Lotniska Warszawy. CPK, Chopin, Modlin, Radom. Co dalej z nimi? Są dwa warianty

Modlin i Ryanair potrzebują się wzajemnie

Swoich gróźb Ryanair w pełni z pewnością nie zrealizuje. O ile w okresie zimowym rzeczywiście w porcie Chopina może się znaleźć dla niego trochę więcej miejsca, to latem nie ma szans na otwieranie kolejnych połączeń. Główne warszawskie lotnisko pęka w szwach (w letnich miesiącach obsługuje już ponad 2 mln pasażerów) i z niecierpliwością czeka na ograniczoną rozbudowę, blokowaną w czasach rządów PiS. A to oznacza, że Ryanair będzie musiał w końcu pogodzić się z Modlinem, jeśli nie chce tracić pasażerów w warszawskiej aglomeracji. Chyba że woli przenosić kolejne połączenia do pustego terminalu w Radomiu, ale na razie nic na to nie wskazuje.

Wojna Ryanaira z Modlinem pokazuje szereg absurdów europejskiego biznesu lotniczego. Małe porty, uzależnione od niskokosztowych przewoźników, stały się ich petentami. Kto odważy się na urealnienie stawek, ten jest bezwzględnie karany. Problem Modlina polega na tym, że przez ostatnie lata nie był w stanie znaleźć żadnych innych istotnych klientów. Jednak równocześnie Modlin już od dawna jest za mały w stosunku do liczby obsługiwanych pasażerów. Więc mniej Ryanaira oznacza może i droższe bilety, ale równocześnie mniejszy tłok w małym terminalu. Do czasu rozbudowy (ma się zacząć w przyszłym roku) władze Modlina nie mają zatem specjalnej motywacji, aby ustąpić Irlandczykom. Jednak w długiej perspektywie obie strony się potrzebują. Modlin bez Ryanaira nie może istnieć, a Ryanair nigdzie w okolicach Warszawy nie znajdzie dla siebie tak dobrych warunków jak w Modlinie. Kłótnia musi się więc zakończyć, chociaż na razie staje się coraz głośniejsza. Ale przecież to ulubiona strategia negocjacyjna Ryanaira: dużo krzyczeć, straszyć i obrażać wszystkich wokół.

Czytaj także: CEO Ryanaira chce rozbudowy Modlina i jest gotów na to wyłożyć

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną