Rynek

Lotnisko w Radomiu musi udowodnić, że ma sens. Dostało parę lat. Będzie trudno, bo dziś głównie śpi

Lotnisko w Radomiu Lotnisko w Radomiu Tomasz Jastrzębowski / East News
Nie ma się z czego śmiać, bo jest gorzej, niż miało być. Na budowę portu Warszawa-Radom wydano prawie miliard złotych. Warto, żeby te pieniądze nie poszły w błoto.

W piątkowy poranek z portu Warszawa-Radom odleci samolot Wizzair do Larnaki. Po południu maszyna LOT uda się do Prewezy. Powroty tego samego dnia, dojdzie jeszcze przylot z Rzymu-Fiumicino. To wszystko. Lotnisko głównie śpi. Nasz flagowy przewoźnik regularnie lata z Radomia do stolicy Italii, wakacyjnie do Tirany i wspomnianej Prewezy na zachodnim wybrzeżu Grecji. Wizzair dociera tylko na Cypr. Do tego dochodzi Enter Air z wakacyjnymi lotami charterowymi do tureckiej Antalyi. I jeszcze wisienka na torcie: narodowe linie lotnicze Czarnogóry Air Montenegro oferują połączenie Radom–Podgorica. Aż żal, że nie przewidzieli tego scenarzyści filmu „Casino Royale” (2006), bo zapewne wpletliby w fabułę taki wątek. James Bond do Czarnogóry nie przyjechałby pociągiem, tylko przyleciałby z Radomia.

Śmiać się jednak nie ma z czego. Jest gorzej, niż miało być, i coś z tym trzeba zrobić. Zwłaszcza że tego samego dnia, czyli w umowny piątek, z konkurencyjnego Modlina odleci i przyleci ok. 60 maszyn. Na budowę portu Warszawa-Radom wydano prawie miliard złotych. Warto, żeby te pieniądze nie poszły w błoto.

Czytaj też: Kilkaset euro za opóźniony lot? Linie robią, co mogą, żeby ich nie płacić

Lotnisko w Radomiu dostało kilka lat

Prezydent miasta Radosław Witkowski mimo wszystko jest optymistą. Jego zdaniem nowe lotnisko to inwestycja na lata, ocena opłacalności nie może być dokonywana po nieco ponad roku działania.

Reklama