Rynek

Przekręty w RARS i listy gończe. To materiał na kryminał. Kuczmierowskiego zatrzymano w Londynie

Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych Aleksandra Kossowska / Forum
Prokuratura w Katowicach chce postawić byłemu szefowi RARS zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. W kręgu oskarżonych musiałby się wówczas znaleźć były premier. To nie wszystko, sąd przychylił się do opinii prokuratury, że do aresztu powinien trafić też Paweł Sz., były szef Red is Bad.

Kuczmierowski od kilku tygodni ukrywał się za granicą. W poniedziałek 26 sierpnia wystawiony został za nim list gończy, 31 sierpnia Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wobec niego także europejski nakaz aresztowania i nakaz aresztowania obejmujący Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. To nie wszystko w sprawie afer w RARS: sąd pozytywnie rozstrzygnął zażalenie prokuratury skarżącej odmowę tymczasowego aresztowania byłego szefa Red is Bad Pawła Sz. To m.in. do jego spółki wyprowadzane były pieniądze z RARS. O co chodzi?

Prokuratura w Katowicach chce postawić Michałowi Kuczmierowski, byłemu szefowi RARS, zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Grupę mieli zorganizować ludzie Mateusza Morawieckiego ze środowiska Związku Harcerzy Rzeczpospolitej. Znali się od lat, mieli czas nabrać do siebie zaufania. Wielu z nich mieszka na tym samym osiedlu pod Warszawą. Dzięki wpływom swego protektora zajmowali w spółkach skarbu państwa coraz bardziej intratne stanowiska. Nic dziwnego, że były premier twierdzi teraz, iż to polityczna zemsta Tuska. Jeśli bowiem zarzuty zostaną udowodnione, w kręgu oskarżonych znajdzie się także on, i to nie jako wykonawca, ale mózg całego przedsięwzięcia. Grupa przestępcza nie mogłaby bowiem powstać ani działać na tak wielką skalę, gdyby nie umożliwił jej tego sam premier. To afera nie tylko gospodarcza, ale przede wszystkim polityczna.

Działanie Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych to materiał na niezły kryminał. Robiła to z ogromnym rozmachem, na dużą skalę, za publiczne pieniądze i pod osłoną państwa. Animatorem od lat był Mateusz Morawiecki.

Czytaj też: Kim jest nowy szef Agencji Rezerw Materiałowych

W PiS harcerzy jest wielu

Związkowi Harcerstwa Rzeczpospolitej bliska jest tajemnicza i hermetyczna organizacja katolicka Opus Dei. Ostatnio wspominano o niej przy okazji zarzutów prokuratorskich dla Marcina Romanowskiego, wiceministra sprawiedliwości z czasów Ziobry, także związanego z Opus Dei. Michała K. do ZHR zbliżyło ukończenie podyplomowych studiów menedżerskich w IESE Business School. To część Uniwersytetu Nawarry, założona właśnie przez Opus Dei. Ta katolicka organizacja kształci związane z nią osoby, aby je potem ulokować w elitach politycznych i biznesowych. Tworzą sieć o zależnościach nieczytelnych dla niewtajemniczonych. Niewykluczone więc, że było odwrotnie – to dzięki ZHR K. mógł skończyć odpowiednią uczelnię.

Swoją działalność polityczną rozpoczął od postawienia krzyża na Krakowskim Przedmieściu po katastrofie smoleńskiej. Po tej politycznej deklaracji jego dalsza kariera potoczyła się już wartko. Za prezesury Morawieckiego w Banku Zachodnim WBK, obecnie Santander, trafił pod jego opiekuńcze skrzydła, podobnie jak wielu innych prawicowych harcerzy z ZHR. Prominentną postacią tego środowiska jest także Michał Dworczyk, a sporo o działalności grupy dowiedzieliśmy się z wycieku maili z jego prywatnej skrzynki. W PiS „harcerzy” jest wielu.

Desant do RARS

Potem K. wędrował już za swoim patronem jak cień, brał tę posadę, którą mu załatwiono. Po 2015 r. trafił do PKO BP, którego szefem był przyjaciel Morawieckiego Zbigniew Jagiełło. Rzuciło go nawet do Polskiej Grupy Zbrojnej. Czekał, aż Morawiecki pójdzie jeszcze wyżej. Bez premiera desant do wtedy jeszcze Agencji Rezerw Materiałowych mógł się nie udać. A nawet gdyby się udał, to nie mogłaby aż tak rozwinąć skrzydeł.

Agencja miała odpowiadać za bezpieczeństwo nasze i państwa. W kwietniu 2020 r. K. jako prezes zarabia prawie 42 tys. zł miesięcznie. Na początku 2023 zapasy Agencji wynoszą już 7,8 mld zł! Tyle państwowych pieniędzy poszło na poprawę naszego bezpieczeństwa. Zakupy były tajne, bo strategiczne, więc obywatele nie mieli pojęcia, co naprawdę działo się z tak ogromnymi sumami.

Śmiercionośny wirus, który zaatakował świat i Polskę, stał się świetną okazją do robienia podejrzanych, jak twierdzi prokuratura, interesów. Zarzuca Michałowi K. oraz innym członkom zorganizowanej grupy przestępczej niedopełnienie obowiązków w celu korzyści majątkowej, przekroczenie uprawnień.

Mówiąc najkrócej: Agencja kupowała, co chciała, u kogo chciała. I płaciła, ile chciała. Nie chodziło bowiem o dokonanie zakupów niezbędnych i racjonalnych, ale o transfer pieniędzy do wskazanych firm czy osób. Czyli: ktoś (to mógł być ktoś postawiony o wiele wyżej niż Michał K.) wskazywał, do jakiej firmy wytransferować np. pół miliarda złotych, udając, że coś się u niej za to kupiło. Oczywiście bez przetargu.

Red is Bad

Sygnały, że RARS wydaje pieniądze nieracjonalnie, płynęły od wolnych mediów jeszcze w czasie rządów PiS. Były ignorowane. Więcej zaczęliśmy się dowiadywać po 15 października. Kiedy media ujawniły aferę z firmą sprzedającą odzież patriotyczną, w której paradował nie tylko premier, ale także prezydent Duda, mechanizm działania grupy stał się widoczny. W lipcu zatrzymano dwie pracownice Agencji, zarzucając im preferencyjne traktowanie niektórych kontrahentów w czasie kontraktu na dostawę agregatów prądotwórczych dla Ukrainy.

Firmą, której bez przetargu powierzono zakup i dostawę, okazała się Red is Bad, jej prezes Paweł Sz. już wcześniej opuścił kraj. Nie było ważne, że o agregatach nie miała zielonego pojęcia ani że dostarczyła je do RARS po horrendalnie zawyżonych cenach. Nie liczyło się, że są niesprawne i że nigdy do Ukrainy nie trafiły.

Wniosek był oczywisty – do tej, a nie innej, firmy ma trafić pół miliarda. I trafiło. Miejmy nadzieję, że dowiemy się, jaka prawda kryje się za fikcyjną transakcją. Nie tylko tą – trzeba się dowiedzieć, co jeszcze i w jaki sposób kupiła RARS za całe 7,8 mld zł, które przeznaczono na poprawę naszego bezpieczeństwa.

Czytaj też: Red is Bad, ale „Money is good”

Prezes RARS nie działał sam

CBA o mocno podejrzanych transakcjach Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych wiedziało wcześniej. Z przecieków wiemy, że w ramach akcji „Walet” nagrywano m.in. rozmowy Pawła Sz. z urzędnikami RARS. W lewe interesy zaangażowana była cała grupa, m.in. Justyna G., była dyrektorka odpowiedzialna za zakupy Agencji, ściągnięta tam do pracy także z PKO BP. Znane są kontakty i rozmowy urzędników odpowiadających za zakupy z pracownikami Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, którzy wskazywali im, co mają kupić poza systemem zamówień publicznych, korzystając z przepisów o sytuacjach wyjątkowych.

Z przecieków wiadomo więc już bardzo dużo. Jednak efektów akcji „Walet” nie widać. Michałowi K. pozwolono udać się do kraju, z którego nie można go ściągnąć. Miejsca pobytu Pawła Sz. organa ścigania nie znają.

Wiedza, co robiła zorganizowana harcerska grupa przestępcza, nie jest nam potrzebna do napisania scenariuszy filmów kryminalnych, ale do udowodnienia winy ewentualnym przestępcom i postawienia ich przed sądem. Żeby kolejne ekipy rządzące wiedziały, że nie mogą liczyć na bezkarność. Na razie sukcesów brak.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama