Na tropie ropy
Na tropie ropy po oskarżeniach Orbána: czy Polska po kryjomu kupuje rosyjski surowiec?
Polacy prowadzą obłudną politykę. Krytykują nas za nasze stosunki z Rosją, a prowadzą z nią interesy przez pośredników. Takiej hipokryzji ze strony państwa nigdy nie widziałem” – powiedział premier Viktor Orbán. Péter Szijjártó, szef węgierskiego MSZ, stwierdził zaś, że „obecny polski rząd krytykuje i obwinia nas za import ropy z Rosji, która jest niezbędna do funkcjonowania kraju”, a przecież Polacy również są wśród klientów „jednej z największych rosyjskich firm naftowych”.
Kim mogą być owi tajemniczy Polacy? Pierwszym podejrzanym jest Orlen. Koncern w nadesłanym nam wyjaśnieniu zapewnia, że „nie importuje surowców i produktów pochodzenia rosyjskiego do Polski, zgodnie z obowiązującymi sankcjami. Rosyjska ropa naftowa nie jest przetwarzana w polskich rafineriach od lutego 2023 r. Obecnie portfel importowy Grupy ORLEN oparty jest na dostawach z Morza Północnego, Afryki Zachodniej, basenu Morza Śródziemnego, a także Zatoki Perskiej i Meksykańskiej”.
Może więc grupa UNIMOT, rosnąca gwiazda polskiej branży paliwowej? – UNIMOT nie zajmuje się importem ropy naftowej. Importujemy olej napędowy, głównie ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec oraz Skandynawii. Widzimy jednak, że na światowym rynku funkcjonują firmy, które w ramach dozwolonych działań osiągają znaczące zyski, handlując ropą pochodzącą z Rosji w ramach limitu cenowego – zapewnia Adam Sikorski, prezes zarządu UNIMOT SA.
– Nie sądzę, by jakaś polska firma zdecydowała się na łamanie sankcji i ryzykowała poważne kary, kupując rosyjską ropę. Śledzę ten rynek na bieżąco i nie natknąłem się na „polski trop” – przekonuje dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z branżowego portalu E-petrol.