Rynek

Premierowanie to nie wyzwanie

„Już raz Tuskowi doradziłem i źle się to skończyło”. Jan Krzysztof Bielecki o sobie samym

Jan Krzysztof Bielecki Jan Krzysztof Bielecki Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl
Jan Krzysztof Bielecki w rozmowie z Maciejem Głogowskim, dziennikarzem TOK FM, wspomina zarówno o tym, jak zarabiał na życie jako kierowca ciężarówki, jak też o swoim udziale w czasach polskiej transformacji.
materiały prasowe

Kiedy Lech Wałęsa, już jako prezydent, wezwał do Belwederu Jerzego Borowczaka i Bogdana Lisa, działaczy stoczniowej Solidarności, poinformował ich, że ma dla nich ministra odpowiedzialnego za gospodarkę. – Kogo? – zapytał Lis. – Krzysia Bieleckiego – odpowiedział Wałęsa. Lisek złapał się za głowę i mówi, Boże drogi, to zrób go lepiej premierem – opowiada Jerzy Borowczak. Był styczeń 1991 r., Bielecki umówił się z prezydentem, że szefem rządu będzie przez trzy miesiące, do pierwszych prawdziwie wolnych wyborów. Wybory odbyły się dopiero w październiku, JKB zdobył rekordową, jak na tamte czasy, liczbę głosów, 140 tys. Mimo że nie prowadził żadnej kampanii wyborczej; premier miał zarządzać krajem, a nie zabiegać o głosy – twierdzi w wywiadzie rzece, który poprowadził Maciej Głogowski.

Wielu pamięta wizytę premiera w zakładach Ursus, które już wtedy miały poważne kłopoty, relacjonowaną przez TVP. Bielecki wsiada do rządowej limuzyny, żując w ustach obelżywe, jak się domyślamy, słowa i z hukiem zatrzaskuje drzwi. Teraz wspomina, że oprócz związkowców i dyrekcji zakładu był tam także jako ekspert Andrzej Gąsiorowski, późniejszy bohater afery Art.-B. Mamił ludzi z zakładu magią lewarowanych transakcji finansowych, które pozwolą im produkować ciągniki na brytyjskiej licencji dla całej Europy – wspomina. Przy okazji Ursusa JKB zdumiał się też, że państwowe banki udzielają pożyczek inwestycyjnych, nie kontrolując sposobu ich wydawania. Dlatego, wsiadając do samochodu, użył słowa „sabotaż” i do dziś nie zmienił zdania.

Między nimi a Balcerowiczem iskrzyło potężnie

Zostając premierem, Jan Krzysztof miał pojęcie o gospodarce rynkowej dużo większe niż dyrektorzy Ursusa. Jeszcze w czasach PRL, gdy nie można było zakładać prywatnych firm konsultingowych, jako współzałożyciel Spółdzielni Doradca, robił dla państwowych przedsiębiorstw analizy opłacalności inwestycji.

Polityka 17.2024 (3461) z dnia 16.04.2024; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Premierowanie to nie wyzwanie"
Reklama