Polowanie na Leopardy
Polowanie na Leopardy. Gliwicki Bumar naprawia czołgi z Ukrainy. Wojna nie była dla nich łaskawa
Pierwsze czołgi z Ukrainy wróciły na serwis do Polski po zaledwie pięciu miesiącach. Wojna nie była dla nich łaskawa. A jak się okazało, i użytkownicy dołożyli swoje. Ważące prawie 60 ton Leopardy dają złudzenie niezniszczalnych. Łatwo temu wrażeniu ulec. Zwłaszcza kiedy przeszło się zaledwie 6-tygodniowe szkolenie z obsługi. Swoje dołożyły jeszcze warunki, w jakich ich używano, i improwizowany serwis. Takie mniej więcej wnioski można było wyciągnąć z oględzin trzech pierwszych czołgów, które 22 lipca 2023 r. przywieziono z Ukrainy do gliwickiego Bumaru Łabędy.
Dostawa kolejnych z grudnia to już była grubsza sprawa, bo w tym czasie Ukraińcy próbowali przełamać front i rozwinąć ofensywę. A jak przełamanie, to bez czołgów ani rusz. No i skutki tego można było oglądać w Bumarze. Oczywiście gdyby fabryka nie schowała tych najbardziej pokiereszowanych dwóch egzemplarzy przed wścibskimi oczami.
W Bumarze mają swoiste rozdwojenie jaźni. Z jednej strony zakład chce się chwalić, że pomagają. I to z pełnym zaangażowaniem. Średni czas przywrócenia czołgu na front to w ich wypadku trzy miesiące, czyli szybko, zważywszy, ile trzeba czekać na same części zamienne. Z drugiej strony nie chcą zbyt wiele opowiadać. I w sumie trudno ich winić. – Rosjanie regularnie polują na Leopardy w Ukrainie, bo choć teoretycznej wiedzy o tym czołgu mają pewnie sporo, to po raz pierwszy mogli się z nim zmierzyć na polu walki. Informacje o zniszczeniach są dla nich szczególnie cenne. Mogą porównać, czego użyli i jaki osiągnęli efekt. Stąd uzasadniona ostrożność w przekazywaniu informacji – mówi major Michał Fiszer, który dzień w dzień śledzi i opisuje wojnę w Ukrainie na łamach polityka.pl.
Kółko i dziurka
Czołgi, które w grudniu 2023 r. przyjechały do Bumaru, pod koniec stycznia były już porozkładane na części pierwsze, a większość śladów wojennego wysiłku została z nich usunięta.