Sam Altman po kilku dniach wraca na stanowisko szefa OpenAI, firmy najbardziej znanej z chatbota o nazwie ChatGPT. O ile o samym OpenAI wiele osób nie słyszało, o tyle najsłynniejszy produkt tego przedsiębiorstwa stał się powszechnie znany. Jedni używają go z ciekawości, sprawdzając, jak sztuczna inteligencja odpowie na ich mniej lub bardziej mądre pytania. Dla innych stał się użytecznym narzędziem w pracy mimo wszystkich swoich ograniczeń. OpenAI w krótkim czasie weszło do ekstraklasy branży nowych technologii – dziś jego wartość oceniana jest na 86 mld dol. Nic zatem dziwnego, że nagły konflikt w tym specyficznym przedsiębiorstwie przykuł uwagę całego świata.
Podkast: Jak przestać się martwić i pokochać sztuczną inteligencję
Prezes znów czatuje, odchodzi zarząd
Zarząd OpenAI niespodziewanie zwolnił Altmana w ostatni piątek, pozbywając się człowieka będącego nie tylko współzałożycielem tej firmy, ale też symbolem sztucznej inteligencji, zwłaszcza od momentu udostępnienia całemu światu narzędzia ChatGPT. Konkretnych powodów tego kroku nie ujawniono. Mowa była o utracie zaufania i o tym, że Altman rzekomo nie był wystarczająco szczery w kontaktach z członkami zarządu. Jednak odejście Altmana spowodowało bunt wśród pracowników OpenAI, którzy zagrozili, że opuszczą firmę. Z otwartymi ramionami i ich, i samego Altmana chciał przyjąć Microsoft, który sporo zainwestował w OpenAI. W międzyczasie do błędu przyznał się Ilya Sutskever, dyrektor naukowy OpenAI, który głosował za wyrzuceniem Altmana, jednak przerażony trzęsieniem ziemi zmienił zdanie. Po kilku dniach chaosu udziałowcy OpenAI osiągnęli porozumienie. Oto Sam Altman wraca triumfalnie do swojej firmy, za to odejść muszą członkowie zarządu, którzy próbowali się go pozbyć.
Czytaj także: Dżihad przeciwko maszynom. Czy SI jest jeszcze możliwe?
Pieniądze przed ideałami
Jakie jednak mogły być powody zamieszania w firmie, która wzbudza dziś tak ogromne emocje? Możemy tylko spekulować, jednak sama struktura OpenAI jest dosyć skomplikowana i może powodować napięcia. Najpierw OpenAI, założony w 2015 r., miał być wyłącznie jednostką badawczą, która nie będzie nastawiona na przynoszenie zysku. Jednak rzeczywistość zweryfikowała te szlachetne założenia, więc w 2019 r. dodano część komercyjną, mającą nie tylko zarabiać pieniądze potrzebne na rozwój, lecz także płacić dywidendę inwestorom. Jednak równocześnie to ramię biznesowe miało zostać podporządkowane interesom całego OpenAI. Taki podział okazuje się trudniejszy do utrzymania, im bardziej rośnie wartość firmy i jej możliwości. Podobno Sam Altman chce mocniej rozwijać działalność biznesową, czemu mieli sprzeciwiać się niektórzy członkowie zarządu, przywiązani do idei OpenAI jako organizacji skupionej przede wszystkim na działaniu dla dobra ludzkości. Jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało.
Trudno też uciec od coraz poważniejszej debaty o blaskach i cieniach sztucznej inteligencji, która zyskała zupełnie nowy wymiar po premierze ChatGPT. Nie brakuje głosów nawołujących do spowolnienia tempa rozwoju tego narzędzia, postrzeganego jako potencjalnie bardzo niebezpieczne dla całej ludzkości. Zwłaszcza że wciąż nie ma żadnych ogólnych zasad postępowania ze sztuczną inteligencją uzgodnionych na forum międzynarodowym. Tak naprawdę dzisiaj każdy robi w tej dziedzinie, co chce. Jedni wieszczą śmiertelne zagrożenie dla naszej cywilizacji, inni przekonują, że stopień rozwoju tego narzędzia jest wciąż bardzo niewielki. Mają o tym świadczyć deficyty, z jakimi zmaga się i sam ChatGPT, o czym może przekonać się każdy jego użytkownik.
Czytaj także: Sztuczna inteligencja nauczyła się oszukiwać. Czy zdemoluje rządy ludu?
Wyścig po gigantyczne pieniądze
Spekuluje się, że spory co do tempa rozwoju sztucznej inteligencji i wprowadzania potencjalnych zabezpieczeń mogły doprowadzić do zamieszania na szczytach OpenAI. Nawet zatem, jeśli Sam Altman znów ma starą pracę, temat będzie wzbudzał coraz większe kontrowersje. W grze są bowiem gigantyczne pieniądze, a najpotężniejsze koncerny technologiczne wiedzą, że sztuczna inteligencja może zagwarantować im dekady dalszego panowania, ale może też szybko doprowadzić do ich upadku. Wydają zatem kolejne miliardy, inwestując w OpenAI i we własne projekty badawcze. Nie po raz pierwszy państwa nie nadążają za technologicznym postępem, a próby regulacji są mocno spóźnione i niekonsekwentne. Czas pokaże, w jaki sposób próba buntu na pokładzie ChatGPT przejdzie do historii: jako bezsensowne hamowanie nieuniknionego postępu czy też jako heroiczne ostrzeżenie przed konsekwencjami rewolucji sztucznej inteligencji.