Związek zawodowy właśnie powstał w CD Projekt, marce znanej na świecie z serii gier „Wiedźmin”, a potem z gry „Cyberpunk 2077”. O pracownikach tej firmy mówiono, że należą do zarobkowej elity III RP. CD Projekt w 2015 r. był najwyżej wycenianym przedsiębiorstwem na Giełdzie Papierów Wartościowych, inwestorzy uznali, że jest więcej wart niż Jastrzębska Spółka Węglowa. Wtedy kapitalizacja firmy przekroczyła 2 mld zł, a w czasie pandemii poszybowała do 40 mld zł, zostawiając za sobą nawet PKN Orlen. Obecnie wyceniana jest na ponad 10 mld. Po niezbyt udanej premierze „Cyberpunka 2077” akcje wprawdzie poleciały w dół, ale firma już wyszła z kłopotów, sprzedała 25 mln egzemplarzy gry. Nadal uważana jest za świetnego pracodawcę.
Siatka ochronna
Ostatnio jednak pojawiły się poważne rysy na jej wizerunku – zaczęła zwalniać ludzi. Najpierw 30 osób, potem kolejne 30, a następnie 100. Jak na tysiąc zatrudnionych to sporo. Z powodu zwolnień powstał związek zawodowy, bo na załogę padł strach, że to nie koniec. Inne firmy z branży również odprawiają ludzi: Ten Square Games pozbył się 120 osób. We wrześniu aż 830 osób zwolniła Fortnite, jedna z najbardziej dochodowych firm w Stanach. I to wcale nie dlatego, że przeżywa kryzys. – Studia notują rekordowo wysokie przychody, ale jednocześnie zwalniają rekordowo dużo ludzi – zauważa Paweł Myszka, jeden z założycieli związku zawodowego w CD Projekt.
Mateusz Witczak, ekspert branży gier, nie jest zdziwiony skalą zwolnień. – To skutek globalizacji. Tort, o który walczą producenci gier, rośnie szybko, ale konkurencja jest zaciekła, międzynarodowa. Aż 97 proc. przychodów polskich firm gejmingowych pochodzi z eksportu, rynek polski (wart 1,3 mld euro) nie decyduje o ich sukcesie.