Wizją robaków na talerzu, jeśli nie przedłużymy mandatu obecnej władzy, straszyli szczególnie chętnie politycy Solidarnej Polski. Na portalach społecznościowych publikowali swoje zdjęcia z wykwintnych restauracji, z krwistymi befsztykami albo schabowymi na talerzach, demonstrując tym wolę bezkompromisowej obrony narodowego stylu żywienia. „Swoją porcję mięsa wykorzystałem już na ten rok. Od jutra tylko robaki” – ironicznie komentował europoseł Patryk Jaki, spoglądając znad talerza z pieczoną kaczką, co internauci uznali za podprogowy przekaz dla prezesa Kaczyńskiego.
Obiecywano przygotowanie ustawy antyrobakowej, która miała wprowadzić obowiązek oznaczania produktów spożywczych zawierających w swym składzie surowce pozyskiwane z owadów. Polska wyborcza wojna o robaki stała się kolejną naszą osobliwością, której świat przyglądał się ze zdumieniem. Opisujący ją Reuters dla ilustracji przytoczył wypowiedź posła PiS Bartosza Kownackiego w TVP Info: „W nadchodzących wyborach politycy PO powinni na każdym plakacie napisać »zamiast kurczaka zjedz robaka«, bo to jest ich prawdziwy program wyborczy”.
Szczególnie obrywał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, za uczestnictwo w C40 Cities, organizacji skupiającej włodarzy blisko stu największych światowych metropolii i stawiającej sobie za cel walkę z globalnym ociepleniem klimatu. Miasta C40 zamieszkuje łącznie jedna dwunasta światowej populacji, a potencjał ekonomiczny stanowi czwartą część światowej gospodarki, więc ich wpływ na klimat jest ogromny. Do ratowania przed dalszym ociepleniem miasta grupy C40 chcą się przyczyniać na wiele sposobów, w tym m.in. poprzez zachęcanie mieszkańców do ograniczenia spożycia mięsa do 16 kg rocznie (dziś w Polsce zjadamy średnio ponad 70 kg).