Recesja w Polsce - jest czy jej nie ma? GUS podał dane o PKB, ale co z nich wynika?
Recesja w Polsce – jest czy jej nie ma? GUS podał dane o PKB, ale co z nich wynika?
Podręcznikowych warunków, aby przypiąć etykietkę „recesja”, Polska nie spełniła. Jako techniczną recesję ekonomiści definiują dwa kolejne kwartały, w których PKB spada w ujęciu kwartalnym. W naszym przypadku spadkowy był ostatni kwartał 2022 r., w I kw. 2023 r. gospodarka odbiła, aby ponownie spaść w II kw. 2023 r. (PKB był niższy o 2,2 proc.). Ma to jednak znaczenie głównie symboliczne, zwłaszcza że na publikowane przez GUS liczby duży wpływ mają używane przez statystyków narzędzia – tzw. odsezonowanie – które mocno rozregulowały się w okresie pandemii.
Czytaj także: Nowe dane o inflacji: wciąż dwie cyfry. PiS czeka na prezent od RPP
Konsumpcja spada – trzy powody
Skupiając się więc na nieodsezonowanym PKB, widzimy, że pod górkę ma przede wszystkim konsumpcja. W II kw. wydatki gospodarstw domowych (realne, czyli oczyszczone z wpływu inflacji) były aż o 2,7 proc. niższe niż rok temu – i to był ich trzeci, i zapewne nie ostatni, kwartał na minusie. Główną przyczyną jest tu właśnie inflacja czy też kryzys kosztów życia – od połowy 2022 r. przez prawie cały rok ceny rosły szybciej niż płace, a to zmuszało wiele gospodarstw domowych do oszczędności. Ludzie kupowali mniej, rzadziej sięgali po dobra czy usługi luksusowe, a nawet po prostu niekonieczne – rozrywkę, kulturę czy rekreację. Sklepy odnotowywały większy popyt na tańsze zamienniki popularnych produktów, np. dyskontowe marki własne.
Czytaj także: Zakupy na zeszyt. Ponoć znikają. Czy Morawiecki ma rację?
Spada też liczba konsumentów – przed rokiem przebywało w Polsce rekordowo dużo rodzin uchodźczych z Ukrainy, zwiększając popyt nie tylko na dobra pierwszej potrzeby (choćby żywność), ale też uzupełniając braki w odzieży, meblach czy zabawkach dla dzieci – wszystko to, co osiadłe gospodarstwa domowe już posiadają, a te dopiero co przybyłe muszą uzupełnić. Dziś część z nich powróciła do Ukrainy, część ruszyła do innych krajów, a pozostali uzupełnili już potrzebne wyposażenie.
Trzecią przyczyną spadającej konsumpcji jest mniejszy popyt na wyposażenie mieszkań i dobra trwałego użytku. To z kolei wypadkowa rosnących kosztów kredytu i schłodzenia rynku mieszkaniowego (a więc taki klasyczny przejaw redukcji konsumpcji przy pomocy Rady Polityki Pieniężnej) i wcześniejszego, pandemicznego, szału zakupowego. W latach 2020–21 sprzedaż sprzętów RTV i AGD, mebli i innych przedmiotów, podnoszących komfort mieszkań gwałtownie rosła – większe były potrzeby i oczekiwania związane ze spędzaniem czasu we własnych czterech ścianach. Kto więc miał kupić zmywarkę, większy telewizor czy stacjonarny rower, kupił go i teraz cieszy się nowym wciąż sprzętem, a nie wymienia go na nowszy model.
Czytaj także: Dlaczego inflacja spadła? To efekt bazy, drożyzna z nami zostaje i ma się dobrze
Zapasy i wzrost inwestycji
W jeszcze większym stopniu niż zakupowe załamanie do spadku PKB przyczyniły się zapasy. Jeszcze przed pandemią zapasy były mało interesującą częścią PKB. Mniej więcej od połowy 2021 r. firmy, które wcześniej doświadczyły przestojów produkcyjnych w związku z zerwaniem łańcuchów dostaw w 2020 r., powiedziały „nigdy więcej” i zaczęły zapełniać magazyny surowcami i półproduktami. Potem doszło do tego gromadzenie gazu i węgla w związku z rosyjską agresją na Ukrainę. I tak zapasy stały się komponentem najbardziej wpływającym na dynamikę PKB. Od początku roku jednak firmy powoli redukują stany zapasów – w II kw. redukcja zapasów obniżyła PKB aż o 3,8 pkt. proc. Dodatkowo w rachunkach narodowych jako zapasy określa się różne rzeczy w trakcie ich produkcji, np. na wpół zmontowany silnik czy wybudowany, ale jeszcze nieoddany do użytku budynek. Gdy budowla zostanie zakończona, przestaje być zapasem, a zaczyna być inwestycją i przeskakuje do innej komórki w tabelce z PKB. To też działo się na dużą skalę w II kw. 2023 r. – deweloperzy oddawali rozpoczęte wcześniej mieszkania, samorządy odbierały drogi i budynki użyteczności publicznej, wybudowane za środki z kończącej się unijnej perspektywy. W dużej mierze przyczyniło się to do wzrostu inwestycji o 7,9 proc. w ujęciu rocznym. Inwestowały też firmy szukające oszczędności poprzez automatyzację czy podnoszenie efektywności energetycznej. Pozytywny wpływ na PKB miała również wymiana z zagranicą – choć zarówno eksport, jak i import były niższe niż przed rokiem, to import spadał znacznie szybciej (–8,1 proc.) niż eksport (–2,7 proc.).
Więcej tego samego
Czego można się spodziewać w dalszej części roku? Patrząc na dane z pierwszych dwóch miesięcy III kwartału, prawdopodobnie więcej tego samego. Choć inflacja spowalnia, konsumentom jeszcze nie wróciły dobre nastroje, więc sklepy poczekają na odbicie aż do końcówki roku. W inwestycjach najgorsze może być dopiero przed nami – w ostatnich miesiącach rozpoczynano bardzo mało nowych projektów budowlanych, więc w przyszłości mało z nich będzie oddawanych, a na uruchomienie projektów z nowej unijnej perspektywy trzeba trochę poczekać. Rządowe dopłaty do kredytów i zapowiadane obniżki stóp procentowych ożywiły nieco zainteresowanie kredytami mieszkaniowymi, ale podaż nieruchomości nie nadąży tak szybko za popytem. Firmy też nie będą mieć wielkiej skłonności do inwestowania, patrząc na pogarszającą się koniunkturę na świecie, zwłaszcza w Niemczech. Spowolnienie u naszych głównych partnerów handlowych napawa obawami o kondycję eksportu.
Czytaj także: Czy obniżone stopy dojdą na wybory?
Trudna końcówka 2023 r.
Przed nami zatem raczej trudna końcówka roku, choć w całym 2023 r. polski PKB powinien nieco wzrosnąć (większość prognoz nie przekracza jednak 1 proc. wzrostu). W kolejnym zaś można liczyć na stopniową odbudowę konsumpcji i wygaśnięcie niesprzyjających efektów statystycznych. Wiele będzie jednak zależeć od sytuacji globalnej, ale i krajowej polityki. Brak stabilnej większości w nowym Sejmie, rząd mniejszościowy lub oparty na trudnej i trzeszczącej wewnętrznie koalicji z jednej strony nie będzie produkować dużo prawa i da wyczekiwaną od dawna chwilę spokoju przedsiębiorcom, z drugiej zaś nie będzie inwestować (a razem z nim i spółki skarbu państwa, których władze nie będą pewne swoich stanowisk), i może mieć problem z odblokowaniem unijnych funduszy na KPO.
Czytaj także: Gospodarka silnie hamuje. Wkrótce będziemy szorować po dnie