W Polsce ciągle brakuje mieszkań. Najczęściej padają liczby w przedziale 1,5–2 mln lokali. To oczywiście tylko szacunki dokonywane na podstawie danych unijnego urzędu statystycznego. Zdaniem Eurostatu prawie 36 proc. Polaków cierpi z powodu ciasnoty swoich mieszkań czy domów. Średnia unijna jest o połowę niższa. Gorsze wyniki wśród członków UE mają tylko Rumunia i Łotwa.
Eksperci Eurostatu przyjmują, że jedno pomieszczenie powinno przypadać na każdą osobę powyżej 18 lat (chociaż w przypadku pary może wystarczyć jeden pokój). Dzieci do lat 12 mogą według statystyków mieszkać w pokoju we dwójkę, a te od 12 do 18 lat razem tylko, gdy są tej samej płci. W przeciwnym razie każde powinno też mieć swój pokój. Jednak ostatnie dane Narodowego Spisu Powszechnego pokazują, że gdy jedni tłoczą się w przeludnionych mieszkaniach, inne lokale stoją puste. Według Głównego Urzędu Statystycznego w 2021 r. w całej Polsce takich niezamieszkanych nieruchomości, określanych jako pustostany, było prawie 1,9 mln. To mniej więcej tyle mieszkań i domów, ile ponoć nam brakuje.
W Polsce, jak dotąd, nie dorobiliśmy się oficjalnej, urzędowej definicji pustostanu. Za taki powszechnie uważa się każde mieszkanie czy dom, w którym nikt nie mieszka ani na stałe, ani czasowo. Niestety, GUS nie próbuje dociekać, dlaczego nieruchomość stoi pusta. Nie wiemy zatem, jak wiele lokali nikomu nie służy z powodu złego stanu technicznego, a ilu mieszkań właściciele, z różnych powodów, nie chcą czy też nie mogą wynajmować. Wiemy za to, że ten problem narasta.
Według danych z poprzedniego spisu w 2011 r. takich pustostanów było ok. 970 tys. Oznacza to, że w ciągu zaledwie dekady ich liczba się podwoiła. W tym samym czasie przybyło w Polsce ponad 1,8 mln nowych mieszkań i domów.