Z jedną z takich firm kontrakt sponsorski podpisała Iga Świątek. Biega w zaprojektowanych specjalnie dla niej przez Federera butach. Wcześniej inna firma, Adidas, ogłosiła sukces, gdy zaczęła robić sportowe buty z plastikowych butelek PET. Na jedną parę potrzebowała ich kilkanaście. Każdego roku do oceanów trafia w sumie 80 mln ton plastiku. Niemiecki koncern postanowił choć trochę ograniczyć ten potop śmieci, zaczęto te butelki zbierać i ściągać nawet z Malediwów. W butach z butli grali najwybitniejsi sportowcy, m.in. w Australian Open. Oferta sportowych, chociaż już nie markowych, butów z PET pojawiła się też w sieciach Lidla, także w Polsce.
Buty dały butelkom drugie życie, ale o trzecim już nie ma mowy, na nic innego przerobić ich już nie można. Dla środowiska byłoby lepiej, gdyby PET po prostu zostały przerobione na inne butelki, np. do szamponów, które do kolejnego recyklingu się nadają. Można z nich zrobić choćby drewnopodobne deski tarasowe. Podobny problem jest, gdy butelki przerabia się na poliestrową przędzę i dodaje np. do bawełnianych koszulek. Wtedy ich żywot kończy się nieodwołalnie. W dodatku podczas prania uwalnia się z nich mikroplastik. Adidas, który planował dodawać do sportowej odzieży coraz więcej poliestru z recyklingu, na taki rozwój wypadków najwyraźniej przygotowany nie był. Po fali krytyki ograniczył się tylko do udzielenia klientom dobrej rady, aby ubrania z domieszką przędzy poliestrowej prali rzadziej i najlepiej w dobrze wypełnionej pralce.
Buty z PET nie uratowały planety, ale biznes szukał dalej. Szwajcarska firma On produkująca sportowe obuwie do biegania oznajmiła, że dobiegła do celu. Opracowała technologię, która po zniszczeniu butów pozwala na zmielenie tworzywa, z którego zostały zrobione, i powtórne zużycie go na wytworzenie kolejnej pary.