Wertujemy foldery
Majówka na bogato: ceny galopują, Polacy wertują foldery. Dokąd i za ile wyjadą
Technika budowy urlopowych mostów nie jest skomplikowana. Wystarczy spojrzeć na kalendarz: jeden dzień urlopu i już mamy most, dzięki któremu możemy cieszyć się pięcioma dniami wypoczynku. Jeśli zainwestujemy trzy dni urlopu, zbudujemy sobie akwedukt, zyskując dziewięć dni wakacji. Dlatego już jesienią ubiegłego roku najbardziej zapobiegliwi zaczęli rezerwować w biurach podróży majówkowe i wakacyjne wyjazdy. Chętnych do spędzenia kilku dni pod palmami albo też w Polsce, pod gruszą, przybywało z tygodnia na tydzień. Dziś majówka jest praktycznie wyprzedana, a i o dobrą miejscówkę w letnim szczycie, którego termin wyznaczają szkolne wakacje, niełatwo.
– Wzrost rezerwacji jest bardzo duży, ale trzeba pamiętać, że w ubiegłym roku o tej porze mieliśmy początek wojny w Ukrainie, co doprowadziło do chwilowej zapaści w rezerwacjach – mówi Radosław Damasiewicz, prezes Travelplanet.pl, jednej z największych internetowych agencji turystycznych. Stara się nie zapeszyć, bo nigdy nic nie wiadomo. – Na szczęście dziś turyści nie mają obaw przed wyjazdami – dodaje.
Branża turystyczna nie kryje radości, bo już zeszły rok był niezły, a ten zapowiada się lepiej. Polacy są wypoczynkowo wyposzczeni, a we wszystkich krajach, do których podróżują, zniesiono już ograniczenia covidowe. Nawet inflacja i cenowa galopada nie odstraszają. Przeciwnie, przyspieszyła nawet proces podejmowania decyzji, zwłaszcza że biura podróży umiejętnie budują napięcie. Osobom wcześniej rezerwującym wczasy oferują gwarancję niezmienności ceny (w pakiecie lub za niewielką dopłatą), pozostałych zaś dopingują, z tygodnia na tydzień podnosząc ceny.
I tradycyjnie straszą, żeby za bardzo nie liczyć na lasty, czyli przecenione, sprzedawane w ostatniej chwili oferty last minute.