Zrzuty do rzeki
Odra nie odżyła. Czy nadchodząca wiosna i lato dobiją w niej resztki życia?
W zatrutej rzece zginęło wówczas 50 proc. ryb, 85 proc. gatunków chronionych i ok. 90 proc. mięczaków. Nie są to szacunki ekologów, ale dane zebrane przez naukowców z podległego rządowi Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie. Trzeba wielu lat, żeby urosły takie okazy jak te, które martwe wyciągano z wody.
Jeśli ktoś jednak myśli, że już po kłopocie, że wystarczy rzekę zarybić i czekać, to się myli. Prof. Robert Czerniawski, hydrobiolog z Uniwersytetu Szczecińskiego, raz po raz powtarza, że katastrofa wciąż trwa. W jakim sensie? Ryby wyłowione na blokadach stanowiły tylko niewielką część obumarłej masy. Reszta opadła na dno i uległa rozkładowi, stwarzając korzystne warunki rozwoju dla niepożądanych organizmów. – Zrobi się ciepło, metabolizm przyspieszy, pojawią się zakwity – rysuje scenariusz naukowiec. – Na szczęście jest trochę śniegu w górach, będzie więcej wody, która rozcieńczy te związki użyźniające rzekę.
Zalew Szczeciński stanowi bufor dla Bałtyku. To tu najpierw trafiła gnijąca woda. Naukowcy nie wiedzą, kiedy trefny ładunek wpłynie do Zatoki Pomorskiej – jeszcze w tym roku czy w następnym? Ani jak się to odbije na stanie wody w tej części Bałtyku.
Sens szybkich zarybień rzeki jest wątpliwy. – Ryby muszą mieć bazę pokarmową, której obecnie nie mają – mówi prof. Czerniawski. – Jeśli będziemy zarybiać teraz, to jest 50-procentowe ryzyko, że zmarnujemy pieniądze. Wiemy, że ścieki płyną. Odra jest kloaką w stanie stabilnym, ale krytycznym.
To widać i czuć: pensjonaty wzdłuż rzeki świecą pustkami.
Co stresuje złote algi?
Wyniki analiz próbek pobranych 29 listopada 2022 r. w Marinie Gliwice na Kanale Gliwickim opisał na Facebooku dr hab.