Rynek

700 plus zamiast przyzwoitego państwa. Tak PiS przebije „babciowe”?

Warszawa, Rondo im. Ignacego Daszyńskiego, kobieta z dziećmi na spacerze Warszawa, Rondo im. Ignacego Daszyńskiego, kobieta z dziećmi na spacerze Adam Chełstowski / Agencja Wyborcza.pl
W odpowiedzi na „babciowe” Koalicji Obywatelskiej, która obiecuje 1,5 tys. zł miesięcznie dla mam wracających do pracy po urodzeniu dziecka, PiS ma zamiar zwaloryzować 500 plus do 700 zł. Na razie to tylko przecieki.

Może PiS chce w ten sposób wysondować, z jak dużą wdzięcznością wyborcy zareagują na waloryzację, czy im się ona wyborczo opłaca. Z badań wynika, że wdzięczność elektoratu może nie okazać się duża, a niektórzy wręcz mogą uważać, że inflacja zjadła im więcej i zgłoszą pretensje. Wydatek 16 mld zł, który nawet nie został zaplanowany w tegorocznym budżecie, może być wyborczo niewydajny, nie zostanie więc wprowadzony.

Jeszcze niedawno Rzeczkowska, minister finansów, zapewniała, że się do waloryzacji świadczeń na dzieci nie przymierza, ale to przecież nie w MF zapadną decyzję, nie będą one też zależeć od tego, czy budżet stać na ich realizację. Zależą wyłącznie od kalkulacji wyborczych. Stąd ten przeciek. Balon próbny.

Czytaj także: Pięć lat z pięćset plus. Niewielka poprawa za gigantyczne pieniądze

Nie ma dzieci z 500 plus

Bez względu na to, czy jest on prawdziwy, nie należy go porównywać z „babciowym”, ponieważ oba świadczenia mają zupełnie inne cele. 500 zł, najpierw na drugie i kolejne dzieci, miał stać się remedium na zbyt małą liczbę dzieci, które rodzą się w Polsce. Demografowie od początku mówili, że nie tędy droga, że nie wystarczy zasiłek finansowy, aby rodziny decydowały się na więcej dzieci. Ale brzmiało dobrze.

Reklama