Od września ubiegłego roku nie jest już wymagana naklejka z numerem rejestracyjnym, która wcześniej musiała znajdować się w prawym dolnym rogu przedniej szyby każdego auta. Już niedługo część kierowców będzie musiała zatroszczyć się o inną, tym razem w lewym dolnym rogu. Bez niej wjazd do centralnych dzielnic dużych miast może skończyć się mandatem w wysokości 500 zł. To efekt wprowadzania stref czystego transportu, dzięki którym jakość powietrza w polskich metropoliach choć trochę ma się poprawić. Najpierw jednak czeka nas wielki spór o to, które samochody są wystarczająco czyste, a które trafią na czarne listy.
Według danych Eurostatu za 2021 r. w Polsce na każdy tysiąc mieszkańców przypada prawie 700 samochodów osobowych, podczas gdy w Niemczech i Francji jest ich mniej niż 600, a w Danii i Szwecji poniżej 500. Pod względem liczby aut w przeliczeniu na liczbę mieszkańców jesteśmy unijnym liderem, ale trudno z tego się cieszyć. Eurostat wskazuje też, że ponad 40 proc. zarejestrowanych w Polsce aut ma powyżej 20 lat. To również europejski rekord. Częściowo zawdzięczamy go bałaganowi w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, w której wciąż figuruje wiele starych, od dawna nieużytkowanych albo nawet już nieistniejących aut.
– Nawet jeśli odliczymy wszystkie pojazdy, które od przynajmniej sześciu lat nie miały wykupionego ubezpieczenia lub zrobionego przeglądu w stacji kontroli, to wciąż będziemy mieć ok. 19,5 mln samochodów osobowych, a ich średni wiek to 15,6 r. – podkreśla Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodów.
Jeżdżące po Polsce samochody osobowe są więc wyjątkowo stare, a powietrze małych i dużych polskich miast wyjątkowo zanieczyszczone. Według danych Europejskiej Agencji Środowiska za 2020 i 2021 r. obejmujących 344 unijne aglomeracje, w tym 43 polskie, pod względem zanieczyszczeń też wypadamy fatalnie.