Kredyt w kartonie
Frankowicze kontra banki: druga runda. Państwo z kartonu nie biegnie z pomocą
Artykuł został opublikowany w lutym 2023 r.
W 2019 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) już raz doprowadził do frankowego trzęsienia ziemi. W głośnej sprawie rodziny Dziubaków przeciwko bankowi Raiffeisen otworzył drogę do unieważniania umów kredytowych, gdy znajdą się w nich niedozwolone klauzule dotyczące na przykład sposobu ustalania rat. A takie właśnie dokumenty podpisywali prawie wszyscy frankowicze. Kilkanaście lat temu to był bankowy standard. Raty obliczano przy użyciu tabel kursowych banku-kredytodawcy, a nie szerszego i bardziej neutralnego kryterium, choćby średniego kursu NBP. Tamtą rundę banki przegrały.
Po wyroku TSUE sprzed czterech lat frankowicze masowo ruszyli do sądów. Według danych NBP z grudnia 2022 r. złożono już ponad 100 tys. pozwów przeciw bankom. 85 tys. z nich czeka na wyrok w pierwszej instancji, kolejne 15 tys. jest już w drugiej, bo przegrany (najczęściej to bank) postanowił się odwołać. Natomiast w przypadku ok. 4 tys. frankowiczów wyroki są prawomocne.
Zdecydowaną większość spraw wygrywają więc klienci: w ostatnim roku ponad 95 proc. wyroków to unieważnienie umowy kredytowej. Oznacza to, że kredytobiorcy muszą oddać bankowi tylko pożyczony kapitał (po kursie franka z chwili wypłacenia pieniędzy) i nic więcej. Żadnych odsetek czy prowizji. A jeśli w międzyczasie zapłacili już w ratach w sumie więcej, niż wynosił pożyczony kapitał, to jeszcze należy im się zwrot tej nadwyżki. Dla klientów to nie tylko koniec problemów z wahaniami kursu franka, który teraz kosztuje 4,60–4,80 zł (w połowie 2008 r. był po 2 zł). To także duże oszczędności i najczęściej koniec spłacania kredytu po kilkunastu zamiast po 30 czy 40 latach. Dlaczego zatem luksemburski trybunał musi znowu zajmować się naszymi wewnętrznymi problemami?