Drzwi się zatrzasnęły
Mieszkania: ani kupić, ani wynająć. Prawdziwy dramat, fałszywe recepty władzy
Do porażki przyznaje się nawet Jarosław Kaczyński. PiS jednym z filarów swojej polityki chciał uczynić budownictwo mieszkaniowe. Krytykował dopłacanie przez państwo do rat kredytów hipotecznych, bo to wspieranie głównie banków i deweloperów. Nie przedłużył programu Mieszkanie dla Młodych koalicji PO-PSL, za to obiecywał wielką akcję budowy tanich lokali na wynajem. Według premiera Morawieckiego do końca 2019 r. miało ich powstać 100 tys., a przecież byłby to dopiero początek. Dzisiaj hasła Mieszkania Plus rząd już nawet nie chce używać. I trudno mu się dziwić. Według danych Najwyższej Izby Kontroli z marca ubiegłego roku w ramach Mieszkania Plus do końca 2021 r. powstało zaledwie 15 tys. lokali, a kolejne 20 tys. było w budowie. Mieszkanie Plus znikło po cichu. Zastąpić je mają Społeczne Inicjatywy Mieszkaniowe.
Jarosław Kaczyński o fiasko flagowego projektu oskarża głównie deweloperów rzekomo torpedujących wysiłki polityków, chociaż przyznaje, że zawiodło też państwo. Mieszkania Plus miały przecież powstawać przede wszystkim na gruntach należących do publicznych spółek, np. do kolei czy Poczty Polskiej. Okazało się jednak, że państwowe przedsiębiorstwa nie chcą lub nie potrafią udostępnić działek, a rząd nie umie współpracować z samorządami przy programie budownictwa mieszkaniowego. Efekt? Domy jednorodzinne budują Polacy na własną rękę, a w przypadku mieszkań karty nadal rozdają deweloperzy. Według danych GUS w ostatnich latach zaledwie ok. 1,5 proc. oddawanych do użytku lokali miało status komunalnych, spółdzielczych albo społecznych czynszowych. Innymi słowy nie trzeba było ich kupować, by w nich zamieszkać. Rząd wydawał się do niedawna pogodzony ze swoją klęską i z tym, że w budownictwie mieszkaniowym króluje w Polsce wolny rynek.
Jednak tenże rynek właśnie doznał załamania.