Kim pan jest, panie W.?
Kim pan jest, panie W.? Skąd się wziął i na czym dorobił cichy bohater afery taśmowej
Przypomnijmy. W czerwcu 2021 r. Marcin W., były dyrektor generalny spółki Składywęgla.pl, zeznał w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku, że w maju 2014 r. Marek Falenta sprzedał Rosjanom nagrania rozmów czołowych polskich polityków prowadzonych w stołecznych restauracjach Sowa i przyjaciele oraz Amber Room. Ujawnienie tych rewelacji w połowie października wywołało zamieszanie na politycznej scenie. Donald Tusk uznał świadka za wiarygodne źródło informacji i zażądał powołania komisji śledczej, która wyjaśniłaby sprawę, nieco zapomnianej tzw. afery taśmowej.
Z reakcją nie czekał też minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który na specjalnie zwołanej konferencji prasowej ujawnił fragmenty innych zeznań Marcina W., z których wynikało, że syn Donalda Tuska – Michał – przyjął od Marcina W. 600 tys. euro zapakowane w plastikową reklamówkę z Biedronki. Pytany o to przez dziennikarzy Tusk junior zapewnił, że to bzdura, że nie zna człowieka, który miał wręczyć mu pieniądze. Za to dziennikarze TVP Info mieli używanie, odmieniając na wszelkie sposoby słowa: „torba z Biedronki”, „korupcja” i „Tusk”. Do akcji włączyło się też Forum Młodych PiS, którego działacze na klamkach drzwi biur Platformy Obywatelskiej wieszali słynne reklamówki. Niektóre opatrzone napisem – „600 000 euro dla Donka”.
Michał Moskal, szef gabinetu prezesa Jarosława Kaczyńskiego, wyjaśnił na Twitterze: „Rządy PO-PSL chciały puścić Polaków z torbami – torby z biedronki są doskonałym symbolem dla biedy i bezrobocia z którym każdy musiał się mierzyć. No może poza tymi, którzy dostali je pełne…”. Posłowie PO z dnia na dzień przestali domagać się powołania komisji śledczej. Zwłaszcza że sprawa zaczęła wyglądać na zręcznie zastawioną pułapkę, w którą wpadł ich lider.