Żerowisko
KGHM: żerowisko i kolos na glinianych nogach. Tu się bogacą ludzie władzy
Sobota, 24 września – tego dnia w biurowcu Cuprum KGHM, spółce zależnej miedziowego giganta, Jarosław Kaczyński spotkał się z działaczami partii na Dolnym Śląsku i ze starannie wybranymi gośćmi. W pierwszym rzędzie siedział prezes KGHM Marcin Chludziński. Trzy tygodnie później Chludziński został odwołany ze stanowiska, choć w samym kombinacie można było usłyszeć głosy, że jak będzie wystarczająco zabiegał o względy marszałek Sejmu Elżbiety Witek i wicepremiera i ministra aktywów państwa Jacka Sasina, to ocaleje. Nie ocalał.
W firmie o jego odwołaniu dowiedziano się od dziennikarza publicznych mediów, który zadzwonił z prośbą o komentarz. Nie czekano nawet do walnego zebrania w listopadzie. Pełniącym obowiązki prezesa został Tomasz Zdzikot, były prezes Poczty Polskiej, który z ramienia Jacka Sasina miał organizować korespondencyjne wybory na prezydenta w 2020 r., w szczycie pandemii koronawirusa. KGHM właśnie ogłosił konkurs na nowego prezesa. Kandydatury można zgłaszać do 3 listopada, rozmowy kwalifikacyjne odbędą się następnego dnia.
– Teraz wszyscy się zastanawiają, czy to będzie wspólny kandydat Elżbiety Witek i Jacka Sasina, którzy zawarli sojusz przeciwko Mateuszowi Morawieckiemu i odbili z jego rąk KGHM. A może będzie to ktoś bardziej sasinowy lub bardziej witkowy? – zastanawia się były wieloletni pracownik KGHM. Zastrzega anonimowość, bo nie da się wykluczyć, że jeśli dojdzie do zmiany władzy, to on do firmy wróci.
Trafia się i rozmówca bez złudzeń. – U nas się mówi, że KGHM to jest pociąg, który pojedzie, nawet gdyby za maszynistę robiła małpa. Jakim cudem? Bo szczebel menedżerski jest stabilny, to ludzie, którzy pracują tu od lat. Wiadomo, że sztygarów nikt zwalniać nie będzie, to oni tak naprawdę ciągną spółkę, nie zarząd.