Nawet o 3,2 proc. spadały w poniedziałek notowania WIG20, indeksu 20 największych spółek na warszawskiej giełdzie. W najgorszym momencie wskaźnik spadł do 1410 pkt, ustanawiając dołek trwającej bessy. Od początku roku notowania zniżkowały o 37 proc., co jest drugim po rosyjskim MOEX (–49 proc.) najgorszym wynikiem indeksu giełdowego na świecie. W tym samym czasie amerykański S&P 500 i niemiecki DAX straciły po 23 proc., a francuski CAC40 i czeski PX 19 proc. Choć we wtorek WIG20 odbijał w południe o 1,4 proc., nie zmienia to bynajmniej obrazu rynku w średnim i długim terminie.
Ustawa Sasina
Poniedziałkowe spadki napędziły informacje na temat założeń do projektu ustawy o podatku od zysków nadzwyczajnych (windfall tax) powstającej w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Jako pierwsza pisała o tym rano Polityka Insight, po południu do założeń projektu dotarła też „Rzeczpospolita”. Resort zaproponował zamrożenie cen prądu dla samorządów i odbiorców wrażliwych.
Rekompensatą dla energetyki ma być danina obejmująca wszystkie duże firmy, czyli zatrudniające ponad 249 osób, których roczny obrót przekracza 50 mln euro. Stawka podatku ma sięgnąć 50 proc. podstawy opodatkowania, czyli różnicy między marżą za 2022 r. oraz średnią marżą z lat 2018, 2019 i 2021 pomnożonej przez przychody firm (z wyliczeń celowo jest wyłączony pandemiczny 2020 r.). W przypadku banków marża ma być liczona jako rentowność aktywów (udział zysków w aktywach). Aby otrzymać podstawę opodatkowania, taką marżę trzeba następnie pomnożyć przez aktywa poszczególnych kredytodawców (zamiast przychodów, jak w przypadku innych firm).
To oznacza, że projekt, który miał objąć wyłącznie sektor energetyczny, niespodziewanie został rozszerzony na wszystkie firmy, także prywatne. Na razie dokument nie wyszedł jeszcze z ministerstwa, a na posiedzenie rządu trafiły tylko dość ogólne założenia. Projekt ustawy może jednak być omawiany na posiedzeniu rządu już w najbliższą środę 28 września. Możliwe, że pojawi się wówczas ostatecznie dokument zawierający mniej kontrowersyjne przepisy, niż resort przedstawił w przesłanych założeniach. Tym bardziej że według naszych informacji projekt nie był konsultowany z premierem Morawieckim ani jego środowiskiem. Dlatego wywołał dość duże zaskoczenie także wśród osób mu bliskich. Ostateczny kształt rozwiązania będzie zależeć od wyniku politycznego sporu między Morawieckim a Sasinem.
PiS lekceważy inwestorów
Jeśli ustawa weszłaby w życie w przewidywanym kształcie, wpływy z daniny mogłyby sięgnąć nawet 13,5 mld zł. Firmy zapewne wykazałyby niższe zyski, np. zawiązując wysokie rezerwy. W polskim sektorze bankowym łatwo sobie wyobrazić utworzenie odpisów związanych z portfelem kredytów frankowych (na sprawy w sądach i/lub programy ugodowe) czy np. z wprowadzonymi wakacjami kredytowymi – banki samodzielnie szacują partycypację klientów w tym programie, więc mogą przyjąć mniej lub bardziej ostrożne szacunki, co przełoży się na wyniki kredytodawców w III kwartale. Niższe zyski niż w poprzednich latach obniżą marżę banków, a to będzie zmniejszać podstawę opodatkowania. Już teraz BM mBanku szacuje, że podatek obejmie zaledwie trzy banki: Citi, Santander i BNP Paribas.
Furtką dla innych firm mogą być tzw. kwalifikowane inwestycje, np. w sektorze energetycznym, które pozwolą obniżać podstawę opodatkowania. O tym, że zwolnienia z podatku są dobrym sposobem na kształtowanie zachowań rynkowych, świadczy wprowadzony w 2016 r. podatek bankowy. Dzięki wyłączeniu z podstawy opodatkowania obligacji skarbu państwa banki kupowały je chętniej niż kiedykolwiek, stając się tym samym największym nabywcą tych papierów.
Działania Ministerstwa Aktywów Państwowych po raz kolejny pokazują, że rząd lekceważy inwestorów i kondycję całego rynku kapitałowego. Uderza w stabilność polskiej giełdy i stawia pod znakiem zapytania sens długoterminowego oszczędzania, np. na emeryturę. Resort zgłasza absurdalne pomysły objęcia podatkiem wszystkich dużych firm w Polsce, być może jedynie sondując nastroje na rynkach, by następnie – co też jest możliwe – ponownie zmieniać przepisy, zapewne rezygnując z tych najbardziej kontrowersyjnych.
Polska PiS: marginalizowany rynek
Takie przykłady można by mnożyć. W czerwcu np. Jacek Sasin apelował, by spółki skarbu państwa (mają 55-proc. udział w kapitalizacji WIG20) nie maksymalizowały zysków. Takie żądanie jest bezpośrednio sprzeczne z interesem ich inwestorów – poza skarbem państwa notowane w WIG20 spółki państwowe mają szereg inwestorów mniejszościowych, zwłaszcza funduszy emerytalnych i inwestycyjnych, którzy chcą maksymalizacji zysków, a nie wyłącznie realizacji politycznych żądań.
Zupełnie inną kwestią jest karuzela kadrowa w spółkach skarbu państwa i trwająca od lat zaciekła walka o wpływy, która sprawia, że firmy zawieszają prace nad strategicznymi reformami ze względu na brak decyzyjności nowych władz i odejścia kluczowych pracowników. Niemal równocześnie prezes PiS Jarosław Kaczyński apeluje do banków, by podnosiły oprocentowanie lokat, i grozi, że jeśli tego nie zrobią, pojawi się odpowiednia ustawa, która to ureguluje. Wcześniej rząd, nie słuchając uwag KNF i NBP, przyjął populistyczne wakacje kredytowe, które będą kosztować sektor ostatecznie 15–20 mld zł, co w zasadzie zabiera mu większość zaplanowanych na ten rok zysków. W przypadku banków uniemożliwia to w zasadzie prowadzenie przewidywalnego biznesu w Polsce.
Polityczne ingerencje zniechęcają i będą nadal zniechęcać zagranicę do inwestowania na warszawskiej giełdzie co najmniej do czasu wyborów parlamentarnych w 2023 r. Nawet jeśli ostatecznie opodatkowanie dużych firm nie wejdzie w życie, to już sam fakt, że rząd poważnie rozważa takie pomysły, jest niepokojący. W każdej chwili politycy mogą wpaść na pomysł kolejnego podatku czy ustawowej regulacji cen na dowolnym rynku celem wsparcia gospodarstw domowych.
Jeśli nałożymy na to fakt, że Polska wciąż jest postrzegana za granicą przez pryzmat sytuacji geopolitycznej (agresja Rosji na Ukrainę, z którą Polska graniczy) i gospodarczej (rekordowa inflacja i sprzecznie prowadzone polityki fiskalna i monetarna), otrzymujemy niepokojący obraz słabego i marginalizowanego od lat rynku kapitałowego, którego nie uratują nawet najlepiej napisane strategie.