Rynek

Bitwa o węgiel

Bitwa o węgiel. Polska kopalniami stoi, a nie ma czym grzać. Co poszło nie tak?

Polskie górnictwo wydobywa rocznie 55 mln ton węgla kamiennego, z czego 12 mln ton to węgiel koksowy dla hut. Polskie górnictwo wydobywa rocznie 55 mln ton węgla kamiennego, z czego 12 mln ton to węgiel koksowy dla hut. PantherMedia
Polski węgiel miał nam gwarantować bezpieczeństwo energetyczne, dlatego rząd na kopalnie i górników nigdy nie szczędził pieniędzy. A jednak dziś Polska wyczekuje statków wiozących importowany węgiel z nadzieją, że dzięki niemu przetrwa zimę.
W Polsce obowiązuje dogmat, że węgiel zapewnia nam bezpieczeństwo energetyczne, a tymczasem jest kolejnym czynnikiem ryzyka, bo z roku na rok pogrążamy się w uzależnieniu od importu.Marcin Bondarowicz W Polsce obowiązuje dogmat, że węgiel zapewnia nam bezpieczeństwo energetyczne, a tymczasem jest kolejnym czynnikiem ryzyka, bo z roku na rok pogrążamy się w uzależnieniu od importu.

Dla dużej części Polaków węgiel to tylko mityczne polskie czarne złoto, o którym słyszą w mediach. Dla pozostałych to realny przedmiot pożądania. Węglowy Polak, czyli karbo-Polak, użytkownik domowego pieca, których w Polsce są 3 mln, wie o węglu dużo więcej. Że najlepszy jest średni lub gruby, najlepiej kęsy, orzech lub kostka, typ 32.1 (węgiel gazowo-płomienny) lub 31.2 (płomienny). Byle nie 33 (gazowo-mocarny), bo trudno się pali. Może być też ekogroszek, ale to już jest paliwo przetworzone, produkowane z rozmaitych miałów węglowych, bywa, że z domieszką węgla brunatnego. Na forach trwają dyskusje, który lepszy – Karlik, Sztygar, Pieklorz, Skarbek, Czarna Perła? Mieszkańcy innych krajów UE o takich sprawach nie mają pojęcia. Nic dziwnego, przecież 87 proc. węgla zużywanego w UE przez gospodarstwa domowe trafia do polskich pieców.

Raport NIK stał się punktem wyjścia dla debaty na temat bezpieczeństwa energetycznego Polski.




 

e-węgiel i czarna glina

Kiedyś karbo-Polak mógł grymasić, że węgiel za drogi i nie w takim gatunku jak by chciał. Dziś cieszy się z każdego, byle go finansowo nie zrujnował. Osoby zaradne i sprawniejsze internetowo starają się kupić węgiel krajowy. Choć w poprzednich sezonach sypały do pieca najpopularniejszy i chwalony za jakość węgiel rosyjski, to dziś przy komputerach czatują, kiedy w e-sklepie Polskiej Grupy Górniczej (PGG) pojawi się nowa dostawa z polskich kopalń. Pojawia się we wtorki i czwartki na kilkanaście minut. Potem ci, którzy zdążyli dokonać e-zakupu, muszą ustalić, gdzie i kiedy będą mogli węgiel fizycznie odebrać. Nie jest lekko, ale trudy wynagradza cena.

Początkowo tona węgla z PGG kosztowała ok. 1 tys. zł i choć ostatnio radykalnie podrożała (ok. 1,4–1,8 tys. zł w zależności od gatunku), to i tak nabywcy mają się za szczęściarzy. Alternatywą jest węgiel z importu: z Kolumbii, Wenezueli, Australii, Indonezji. Kosztuje 3,5–4 tys. zł za tonę, a na dodatek nie bardzo wiadomo, jak sprawdzi się w piecu. Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, przekonuje, że się nie sprawdzi, bo płynie do nas czarna glina, nie węgiel. Ale co się dziwić – komentuje – dla polityków ważne tylko, by było czarne. Szef Solidarności 80 Bogusław Ziętek grzmi, że jak frajerzy za 20 mld zł sprowadzimy 17 mln ton czarnego błota.

Węgiel urzędowy i komercyjny

Większość statków z węglem mającym wypełnić rynkową lukę po rosyjskich dostawach (8–10 mln ton rocznie) to import realizowany na polecenie premiera przez dwie państwowe spółki – PGE Paliwa i Węglokoks. Morawiecki zapowiedział, że węgla Polakom nie zabraknie, będzie go nawet w nadmiarze. – W efekcie węgiel opałowy jest dziś jedynym towarem, który funkcjonuje w dwóch ekonomicznych reżimach – cen urzędowych i wolnorynkowych. To jakby powrót do gospodarki PRL – wyjaśnia Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.

Polityka 40.2022 (3383) z dnia 27.09.2022; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Bitwa o węgiel"
Reklama