Kryzys? Jaki kryzys?
Drogo i ubogo: tak źle dawno nie było. PiS czaruje: „Kryzys? Jaki kryzys?”
Ten kryzys już u nas jest. Odczuwają go wszystkie firmy otrzymujące coraz wyższe rachunki za prąd, gaz ziemny oraz inne paliwa. Grupa Azoty ogłosiła właśnie, że w związku z 400-proc. wzrostem cen gazu ziemnego czasowo wstrzymuje wytwarzanie nawozów azotowych i tworzyw sztucznych w zakładach w Puławach, Tarnowie i Kędzierzynie. Państwowy koncern nawozowy to największy konsument gazu w Polsce. Rocznie zużywa 2 mld m sześc. To 10–15 proc. polskiego zapotrzebowania. W ślad Azotów poszedł natychmiast włocławski ANWIL, spółka z Grupy Orlen. To był sygnał, że z gazem jest fatalnie.
Obiecywano, że zamienimy rosyjski „krwawy” gaz na płynący Baltic Pipe z Norwegii. Gazociąg co prawda rusza, ale szybko okazało się, że zapomniano zawrzeć kontrakty na dostawy gazu i nie wiadomo, czy rurę uda się wypełnić. PGNiG pospiesznie wysłał swoich ludzi do Norwegii w poszukiwaniu dostawców. Niewiele więcej wiadomo, bo dostawcy ponoć proszą PGNiG o anonimowość. W tym samym czasie gazu w Norwegii szukają Niemcy i inni odbiorcy z UE, po tym jak Gazprom odciął ich od dostaw.
Reakcja łańcuchowa
Na razie problemy z gazem wywołały reakcję łańcuchową, której chyba nikt nie brał pod uwagę. Spółka Air Products, główny producent ciekłego dwutlenku węgla i suchego lodu, poinformowała swoich odbiorców, że została pozbawiona przez Azoty i ANWIL dostaw surowca. I z tego powodu sama jest zmuszona do wstrzymania produkcji. Zaistniałą sytuację uznała za siłę wyższą, czym wywołała panikę w tysiącach firm uzależnionych do stałych dostaw ciekłego CO2 i suchego lodu. A dwutlenek węgla w formie ciekłej jest niezbędny choćby producentom napojów gazowanych i piwa, dlatego niemal natychmiast Carlsberg ogłosił, że w tej sytuacji będzie musiał wstrzymać produkcję, a Coca-Cola, że ma jeszcze zapas, ale co będzie dalej, nie wiadomo.