Zamieszanie w mieszkaniach
Zamieszanie w mieszkaniach. W końcu będzie taniej? To nie takie proste
Na rynku nowych mieszkań widać już nie zastój, ale bessę. Jak wynika z analizy portalu Rynekpierwotny.pl, w drugim kwartale tego roku deweloperzy notowani na warszawskiej giełdzie sprzedali o ponad 40 proc. mieszkań mniej niż w drugim kwartale 2021 r. Niektóre firmy miały nawet spadki przekraczające 50 proc. W lipcu wyniki nieco się poprawiły, ale wciąż mamy do czynienia ze sprzedażową zapaścią. Nic dziwnego, że w szukających nieruchomości znowu wstąpiła nadzieja na obniżki cen. Zwłaszcza że mieszkania w wielu miastach drożały ostatnio nawet o kilkanaście procent rocznie.
Gdy zaczęła się pandemia, rynek mieszkaniowy niemal zamarł. Wielu analityków też oczekiwało wysokich przecen, a tymczasem, gdy po kilku tygodniach minął pierwszy covidowy szok, razem z liczbą transakcji zaczęły jednak znowu szybko rosnąć ceny nieruchomości. Pandemia skłoniła wiele osób do szukania większych mieszkań nadających się jednocześnie do rodzinnego życia i pracy zdalnej, a tych, którzy tęsknią za ciszą i spokojem – do budowy domu czy segmentu. Nie tylko ogródki, ale nawet balkony stawały się wyjątkowo pożądanymi dodatkami.
Wszystko to po obcięciu stóp procentowych prawie do zera zbiegło się z możliwością zaciągania coraz wyższych kredytów hipotecznych. I gdy Polacy ruszyli na zakupy mieszkań, działek budowlanych i gotowych domów, sprzedający szybko wyczuli okazję. Zamiast spadku cen nastąpił ich gwałtowny wzrost. Od wiosny 2020 r. do dziś mieszkania podrożały średnio o 25–30 proc., a w niektórych segmentach rynku jeszcze bardziej.
Teraz, podobnie jak w pandemii, znów mamy moment niepewności i próby łapania nowej rynkowej równowagi. Liczba transakcji znacznie spadła, a ceny w ostatnich tygodniach się ustabilizowały. Niewielkie spadki przeplatają się ze skromnymi wzrostami.