Korek na torach
Opóźnienia, korki na torach, wagony na złomie. Taką mamy kolej po remontach
Po 22 latach przerwy pociągi pasażerskie w połowie czerwca wróciły właśnie na malowniczą trasę z Wrocławia do Świdnicy przez Sobótkę. W niektórych składach zabrakło miejsca dla wszystkich pasażerów. Zwłaszcza w weekendy, gdy wrocławianie tłumnie ruszyli na rowerowe i spacerowe trasy w okolice Ślęży. Żeby przynajmniej częściowo rozładować tłok, na początku lipca wprowadzono kolejne połączenia, w tym jedno z osobnym wagonem rowerowym. To nie jedyna trasa, na której frekwencyjny sukces przerósł oczekiwania.
Z danych Urzędu Transportu Kolejowego wynika, że pasażerów w całej Polsce jest już więcej niż przed pandemią. W maju na pociągi wszystkich przewoźników sprzedano łącznie ponad 30 mln biletów, w czerwcu podobnie. W obu miesiącach było więc lepiej niż w 2019 r. Jeśli w wakacje utrzyma się podobna tendencja, kolej zanotuje najlepszy wynik od 2000 r. To potem doszło do ostrego cięcia tras. Z powodu braku pieniędzy zamknięto połączenia na ponad tysiącu kilometrach linii, a liczba pasażerów zaczęła spadać jeszcze szybciej. W 2005 r. osiągnęła dno: wszystkie koleje w Polsce przewiozły zaledwie 257 mln osób, podczas gdy pod koniec lat 80. było ich około miliarda rocznie.
Kolejna dekada upłynęła pod znakiem marazmu. Ożywienie na kolei zaczęło się dopiero w ostatnich latach. Pojawiło się sporo nowych składów, pociągi zaczęły szybciej jeździć przynajmniej na niektórych trasach. Tendencję wzrostową przerwała pandemia, ale na krótko.
Za mało mijanek
Od wiosny z pociągów masowo zaczęli korzystać uchodźcy z Ukrainy, którym do końca maja w podróżach po Polsce przysługiwały darmowe bilety. Tylko PKP Intercity w maju br. przewiozły pociągami dalekobieżnymi 5,26 mln pasażerów, a w czerwcu, choć ofertę bezpłatnych przejazdów dla Ukraińców ograniczono, liczba podróżujących jeszcze lekko wzrosła.