Kilkaset dyskontów Biedronki czynnych w niedziele niehandlowe dzięki uruchomieniu w nich wypożyczalni książek – po raz kolejny portugalski gigant daje sygnał, za którym podążą zaraz z pewnością jego konkurenci. W ubiegłym roku Biedronka nie miała skrupułów, żeby wykorzystać metodę „na placówkę pocztową”. Teraz będzie promować w narodzie czytelnictwo, a przecież w kolejce czekają już kolejne pomysły na twórcze wykorzystanie przepisów. Plotki mówią o usługach medycznych oraz wypożyczaniu sprzętu sportowego. Sama idea klubów czytelniczych też nie jest zresztą nowa, bo już testują ją od pewnego czasu pojedyncze sklepy innych sieci. Jednak większość rynku czekała na decyzję lidera. Biedronka według najnowszych danych kontroluje już 28 proc. handlu detalicznego żywnością w Polsce.
Rozwój wydarzeń będzie podobny jak ostatnio, gdy prawie wszystkie duże sklepy w cudowny sposób stały się pocztami w świetle ustawy. Oburzeni związkowcy z Solidarności zmuszą posłów PiS do łatania dziurawych jak sito przepisów, a po kilku miesiącach zakaz niedzielny zostanie nieco uszczelniony. Ale w międzyczasie Biedronka i inni sprytni zwiększą swoje obroty, otwierając sklepy w niedziele w bardzo gorącym dla handlu okresie końca wakacji i początku roku szkolnego. Tak jak udało im się z metodą „na placówkę pocztową” w czasie ubiegłorocznych zakupów przed Bożym Narodzeniem.
Biedronka kpi z przepisów PiS
Ta kpina z przepisów jest nieprzypadkowa. Ustawa o ograniczeniu handlu niedzielnego została uchwalona przede wszystkim po to, żeby zaszkodzić dużym sieciom handlowym i pomóc małym sklepikarzom. Przy okazji beneficjentem ograniczeń okazały się sieci franczyzowe z Żabką na czele. Nic dziwnego, że liderzy rynku nie zamierzają pozostać bezczynni i wykorzystują kolejne luki, które wynikają częściowo z niechlujstwa posłów PiS, a częściowo z chęci pomocy różnym branżom. Chodziło o to, żeby zaszkodzić potentatom, ale jednocześnie nie utrudniać życia wszystkim innym. Stąd ponad 30 wyjątków w ustawie, często dodawanych na kolanie, w sposób niejasny i budzący wątpliwości interpretacyjne.
Biedronka zresztą ma jeszcze jeden powód, by ośmieszać ten legislacyjny bubel. Od dawna jest na celowniku Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który nakłada na sieć kolejne, wielomilionowe kary. Portugalczycy nie chcą jak widać pozostać dłużni. Stwierdzili, że ugodowa postawa wobec polskiego państwa im się nie opłaca, skoro jego władze na każdym kroku podkreślają, jaką to tragedią dla Polski jest potęga zagranicznych kapitałowo sieci handlowych.
Czytaj też: Co wolno Orlenowi, to nie Biedronce
Ani wolnej niedzieli, ani podwyżki
Przed nami zatem kolejne poruszenie w polskim handlu. Klienci wielokrotnie udowadniali, że zakupy niedzielne, zwłaszcza w dużych miastach, im pasują. Otwarte sklepy jako wypożyczalnie książek z pewnością będą zatem cieszyć się sporą popularnością. Współczuć można za to ich pracownikom, bo ci o zmianach w grafikach dowiadują się najczęściej w ostatniej chwili. Co gorsza, za pracę w niedziele wciąż nie są i nie będą wynagradzani na lepszych warunkach. Rząd bowiem nie chce zmian w przepisach proponowanych przez inne niż Solidarność związki zawodowe.
W efekcie i tak przeciążeni pracownicy sieci handlowych są zakładnikami wojny między politykami a szefami sieci handlowych. Nie mają ani wolnych niedziel, ani gratyfikacji finansowej za swoją bardzo ciężką i bardzo niedocenianą pracę. A ta staje się jeszcze trudniejsza, bo przecież i przy zamkniętych niedzielach braki kadrowe w handlu były gigantyczne.
Czytaj też: Polak potrafi – czyli jak handlować w niedzielę