10 kg – maksymalnie tyle na jednym paragonie można kupić od środy cukru w Biedronce. Podobne ograniczenia obowiązują w dwóch kolejnych sieciach dyskontowych: Netto i Aldi (tu zaledwie 5 kg). W zasadzie chodzi raczej o działanie psychologiczne niż konkretne limity, bo przecież każdy może podzielić zakupy na kilka paragonów. Sieci obserwują od pewnego czasu wzmożone zakupy cukru i mają coraz większy problem z zapełnieniem półek. Jednak nie jest to raczej efekt wzmożonego zainteresowania Polaków pieczeniem ciast czy domowym wyrobem lodów.
Czytaj także: „Najpierw oszczędza się na jedzeniu”. Polaków strategie przetrwania
W dyskontach taniej niż w hurtowni
Cukier w dużych ilościach zaczęli kupować w dyskontach przedsiębiorcy, którzy odkryli, że jest on tam tańszy niż w hurtowniach. Te zaczęły już drastycznie podnosić ceny. Na przykład w internetowym sklepie Pfeier Langen najprostszy cukier marki Diamant (z polskich buraków, jak zapewnia producent) kosztuje 5,99 zł za kilogram. Tymczasem w największych sieciach handlowych cukier wciąż sprzedawany jest po 3–4 zł za kilo (np. w Biedronce i Lidlu po 3,22 zł). Oczywiście pod warunkiem, że nie został właśnie wykupiony.
Czytaj także: Taniej żywności już nie będzie. Jak zatrzymać szalony wzrost cen?
Cukier za 6 zł
Niestety, wszystko wskazuje na to, że cena rzędu 5–6 zł za kilogram cukru może być wkrótce standardem. Wszyscy spodziewają się znacznych podwyżek tego produktu. Powodów jest wiele: poza ogólnymi czynnikami napędzającymi inflację, jak droga energia, chodzi o eksplozję cen nawozów, a także o coraz dotkliwszą suszę. Od marca cukru (i wielu innych podstawowych artykułów spożywczych) nie wolno wywozić z Ukrainy, ale akurat Polska nie importowała od naszego wschodniego sąsiada istotnych ilości tego produktu. Tym zatem kłopotów tłumaczyć nie możemy.
Na razie mamy do czynienia z postępującymi objawami cukrowej paniki. Im więcej mówi się o brakach i podwyżkach, tym szybciej cukier jest wykupywany (często na zapas, bo ma przecież długą datę ważności), a klienci akceptują coraz wyższe ceny. Tymczasem na razie nie ma żadnych konkretnych sygnałów ze strony producentów, które zapowiadałyby niedobór cukru czy znaczące ograniczenie jego dostępności. Marna to pociecha dla konsumentów. Tym bardziej że w ostatnich dniach niepokojące wieści płyną z Biedronki.
Czytaj także: Nowy zbożowy szlak potrzebny od zaraz. Nie będzie łatwo
Puste półki na dłużej?
W sklepach tej największej sieci zdarza się sporo braków towarów (nie tylko cukru), co tłumaczone jest na bardzo różne sposoby – brakiem wystarczającej liczby pracowników, zwłaszcza w dziale dystrybucji, ale także twardymi negocjacjami cenowymi z dostawcami czy coraz częstszym robieniem zakupów na zapas, zwłaszcza przez drobnych przedsiębiorców. Polski handel świetnie zdał egzamin w pierwszej fali pandemii, gdy mimo początkowej paniki sklepy były cały czas dobrze zaopatrzone, a braki na półkach przejściowe. Niestety, wszystko wskazuje na to, że teraz sieci czeka trudniejsze wyzwanie, a konsumenci mają prawo czuć się zaniepokojeni.
Czytaj także: Ceny rosną, nastroje spadają. Krótki kurs zaciskania pasa