Brzmi ładniej, ale w podatkowym chaosie nadal trudno będzie się połapać. Ponieważ zmian w podatkach nie wolno wprowadzać w trakcie roku, Ministerstwo Finansów zapewnia, że tym razem nikt na nich nie straci.
Marek Borowski: Gigagrabarz Morawiecki. Właśnie zmarł Polski Ład
Na początek trzeba jednak uściślić – nie straci w stosunku do zasad, które wprowadzał Polski Ład, ale w których nie zdążyliśmy się jeszcze połapać. Na razie bowiem kłopot mieli tylko pracodawcy, którzy obliczali nam zaliczki na podatek oraz składki na zdrowie. Może się jednak okazać, że są grupy, które przy tych samych dochodach za 2021 r. zapłaciły mniejszy PIT, niż zapłacą za 2022.
Nowe Podatki, Polski Ład – coraz trudniej się połapać
Na pierwszy rzut oka zmiany rzeczywiście oznaczają niższe podatki, stawka PIT aż do osiągnięcia drugiego progu podatkowego, czyli 120 tys. zł rocznego dochodu, wynosi już nie 17, ale 12 proc. Czyli pięć punktów procentowych na korzyść podatnika. Do tego dochodzi jednak 9 proc. składki zdrowotnej, a więc rzeczywiste obciążenie wynosi 21 proc. zarobków. Czyli jest wyższe niż rok wcześniej. Ponieważ jednak kwota wolna od podatku wynosi już 30 tys. zł, to przy niższych dochodach per saldo podatek będzie niższy niż za 2021 r. Przy wyższych może już być różnie. System podatkowy staje się coraz bardziej skomplikowany.
Znika też krytykowana przez wszystkich i kompletnie niezrozumiała ulga dla klasy średniej. Znosi się 1,5 tys. ulgi dla rodziców samotnie wychowujących dzieci, co było dla nich ogromnie krzywdzące. Wracają stare zasady – możliwość wspólnego opodatkowania się z dziećmi, co cieszy jak osławiona koza, najpierw wprowadzona, a potem wyprowadzona z zatłoczonego mieszkania. Dobrą zmianą jest podniesienie limitu zarobków dziecka z 3089 do 16 061 zł, do którego rodzice nie tracą prawa do ulgi.
Kompletnie nieczytelne stały się trzy różne zasady wyliczania składki na zdrowie dla przedsiębiorców. Brak w nich jakiejkolwiek logiki.
Czytaj także: Polski Ład nagród wart. A konkretnie 1,5 mln złotych nagród
Kto zyska, kto straci
W porównaniu do obciążeń podatkowych z 2021 r. najbardziej zyskają osoby osiągające miesięczny dochód brutto w wysokości 2,5 tys. zł. To jest też jedyna chyba grupa, która na Niskich Podatkach – w porównaniu z PIT wprowadzonym przez nieszczęsny Polski Ład – ani nie zyskała, ani nie straciła. Zyskała bowiem na Polskim Ładzie. Większość pozostałych podatników według zapewnień Ministerstwa Finansów na zmianach Polskiego Ładu, czyli Niskich Podatkach, może tylko zyskać. Ma ich o tym przekonać kalkulator podatkowy opracowany przez Ministerstwo Finansów.
Niskie Podatki weszły w życie 1 lipca 2022, ale wprowadzone tą ustawą podatki od dochodów osobistych mają obowiązywać już od stycznia tego roku. Jeśli prawdą jest, że obciążenia będą niższe, za pierwsze półrocze 2022 wielu osobom będzie należał się zwrot nadpłaty. Poczekają na nią dość długo, bo fiskus nienależne sumy odda im dopiero po rozliczeniu rocznym, czyli w 2023 r.
Zmiany wprowadzone w trakcie trwania roku podatkowego mogą być dla podatników wyłącznie korzystne. Gdyby ktoś wyliczył, że jednak stracił, fiskus powinien mu stratę wyrównać. Powtórzmy: gdyby stracił w porównaniu z Polskim Ładem, a nie z zasadami obliczania PIT obowiązującymi za 2021 r.
Zasady są niejasne
Niskie Podatki nie odwołują się do skompromitowanego Polskiego Ładu, ale wiadomo, że mają być jego wersją poprawioną. Niestety logika zmian nie zawsze jest czytelna. Zyskać na nich mają bowiem osoby zatrudnione na etacie, umowie o dzieło, emeryci i przedsiębiorcy, ale – jak wynika z przedstawianych kalkulacji – zamożniejsi zyskają więcej.
I tak zarabiający miesięcznie 5 tys. zł brutto mają miesięcznie dostać więcej o 125 zł. Natomiast zarabiający dwa razy tyle, czyli 10 tys. zł brutto, zyskają już 210 zł. Najmniej jednak, nie wiadomo dlaczego, zostanie w kieszeniach średniaków. Miesięczne zarobki na poziomie 7,5 tys. zł brutto zwiększą się zaledwie o 65 zł.
W symulacjach Ministerstwa Finansów trudno się połapać.
Czytaj także: Drogi Polski Ład i drogi prezes. Ile wydaje PiS? Zajrzeliśmy do sprawozdania partii
Zyskają, ale na razie zapłacą więcej
Wszyscy mają zyskać, ale najpierw mogą stracić, ponieważ pracodawca może im wyliczyć wyższe niż w pierwszej połowie roku zaliczki na podatek. Dotyczyć to może nawet miliona osób zatrudnionych na umowie zleceniu. Chociaż więc według MF przeciętne zaliczki na PIT, pobierane przez pracodawcę, będą o 300 zł miesięcznie niższe, to w przypadku zleceniobiorców będą jednak… wyższe.
Czyli grupa zarabiających na zleceniach od lipca jednak straci, na rękę otrzyma bowiem sumę mniejszą niż do tej pory. Tłumaczenie wiceministra finansów Artura Sobonia nie wszystkim wyda się przekonujące, twierdzi on, że przy tego rodzaju umowach nie można uwzględniać w zaliczkach wyższej kwoty wolnej od podatku. Ale można będzie to zrobić od przyszłego roku.
Według MF zleceniobiorca otrzymujący miesięcznie 3,2 tys. zł zarobi rocznie na nowych zasadach liczenia PIT 1,4 tys. zł. Powinien więc odprowadzać zaliczki na łączną sumę 1944 zł, ale zapłaci w tym roku 2562 zł. Nadpłatę otrzyma po rozliczeniu rocznym, czyli w 2023 r. Wyższe zaliczki zapłacą też zleceniobiorcy mający umowy w kilku miejscach.
Wyższe zaliczki zapłacą dobrze zarabiający
W nowym systemie pobierania zaliczek nie połapią się nie tylko zleceniobiorcy, ale także dobrze zarabiający etatowcy. Do lipca osoba zarabiająca na etacie 11 tys. zł brutto płaciła zaliczkę na podatek w wysokości 792 zł (plus oczywiście 9 proc. składki na zdrowie). Od lipca zapłaci więcej, bo 809 zł, czyli na rękę dostanie mniej. Ale taka osoba na nowych zasadach także zarobi – w porównaniu z Polskim Ładem zyska w całym roku 3919 zł. Tyle że na zwrot nadpłaty poczeka kilka miesięcy. Identyczny problem będą mieli wszyscy, których zarobki są większe niż 10,2 tys. zł miesięcznie.
Czytaj także: Rząd znowu zmienia zdanie, czyli łatanie „Polskiego Ładu”
Dorabiający też zapłacą więcej
Zyskać mają osoby dorabiające do emerytury, one także od lipca zapłacą wyższe zaliczki, chociaż w rozliczeniu rocznym mają zyskać. Jeśli senior pobiera 3 tys. zł emerytury, ale na etacie „wyciąga” kolejne 4 tys., to – według Polskiego Ładu – zapłaciłby PIT o 3,2 tys. zł wyższy. Przy Niskich Podatkach zaliczki od świadczenia z ZUS spadną mu wprawdzie z 85 do 60 zł, ale od zarobków z etatu wzrosną z 277 do 384 zł. Per saldo w porównaniu do Polskiego Ładu zyska w roku 2221 zł. Dorabiający emeryci także na zwrot poczekają do 2023. Czyli przez kilka miesięcy szalejącej inflacji będą kredytować budżet państwa.
Po co to wszystko? Wydaje się, że cała ta komplikacja systemu zaliczek ma jeden cel: wyborczy. Polacy od początku roku przeżywają podatkowe turbulencje, więc rządzący liczą się z tym, że choć mieli zyskać, nie zdziwią się, że na rękę dostaną od lipca mniej. Drożyzna tak bardzo pustoszy domowe budżety, że coraz trudniej zorientować się, z jakiego powodu brakuje do pierwszego. Ludzie ponarzekają i przyzwyczają się do większych obciążeń. Zwrot nadpłaconych sum w 2023 r., przed zbliżającymi się wyborami, będzie dla nich przyjemną niespodzianką, poprawi im humory za ich własne pieniądze. A drugie 6,8 mld zł, bo na tyle MF szacuje sumę nadpłaconych zaliczek, wypłaci się w kolejnym – 2023 r.
Czytaj także: „Morawiecki, oddaj moje pieniądze”. Pensje nauczycieli wciąż niskie