Dzwonki alarmowe na ulicy Bielańskiej w Warszawie, gdzie urzęduje Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen, rozdzwoniły się, gdy Piotr Woźniak rozpoczął ofensywę medialną. Niegdyś minister gospodarki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, potem wiceminister środowiska w rządzie Donalda Tuska, a do niedawna (2015–20) prezes PGNiG, ostro atakuje Orlen za to, że kupuje rosyjską ropę i paliwa. Dla Obajtka jest jasne, że to nie atak Woźniaka na Orlen, ale Piotra Naimskiego na niego samego.
Naimski – pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej – to najgroźniejszy wróg Obajtka. Jest jedną z najważniejszych osób w PiS, wieloletnim twórcą polityki energetycznej partii. Źle zniósł fakt, że były wójt z Pcimia (o czym lubi przypominać), człowiek o pokolenie młodszy, tak zawładnął wyobraźnią prezesa PiS, że ten pozbawił Naimskiego większości władzy. To o względy Obajtka zabiega dziś premier i ministrowie, to on usuwa ludzi Naimskiego ze spółek Skarbu Państwa i daje do zrozumienia, że się z nim nie liczy.
Dziś prezes Orlenu rozdaje karty w polityce energetycznej Polski, zwłaszcza na odcinku paliwowo-gazowym. Fundamentem jego władzy ma być super-Orlen, koncern multienergetyczny powstały w wyniku fuzji z Lotosem i PGNiG. Nie jest tajemnicą, że ten pomysł nie podoba się Naimskiemu. Ale o tym głośno nie mówi. „Puls Biznesu” napisał kiedyś, że w tej sprawie milczy najgłośniej.
Milczek i jego głos
Naimski w ogóle jest milczkiem i człowiekiem cienia. Woli, by mówili jego współpracownicy i wierni wyznawcy. Jednym z najważniejszych jest Piotr Woźniak, człowiek złotousty, któremu wojna w Ukrainie dała szansę na otwarcie nowego frontu w wojnie z Obajtkiem. „Jeśli chciwością chcemy usprawiedliwić płacenie przez nas codziennie – tankując samochód, zapalając gaz w kuchence – za śmierć ludzi na Ukrainie, to jest absolutnie moralnie nie do zniesienia” – zaatakował w „Faktach” TVN.