Mówią o tym: „taki Zeitgeist”. Mniej więcej miesiąc temu serwis cyfrowej dystrybucji gier GOG.com ogłosił, że wprowadza urlop menstruacyjny „dla wszystkich menstruujących pracowników” (bez jednoznacznego wskazywania na kobiety).
Technologiczna nowinka, jakich wiele, przeobraziła się w duży news, kiedy rozwiązanie podchwycił właściciel GOG, polski potentat na światowym rynku gier CD-Projekt. Urlopy mają być testowane w firmie do końca roku, po czym zostanie podjęta decyzja, czy wprowadzić je na stałe. Zarówno Wykop.pl, jak i zagraniczne fora gejmingowe zawrzały. Z jednej strony grzmiano o „dyskryminacji mężczyzn”, z drugiej napominano: „tylko niech potem nie krzyczą, że mniej zarabiają na tym samym stanowisku”.
Urlopy menstruacyjne coraz popularniejsze
Postulat urlopów menstruacyjnych w ostatnich latach coraz częściej pojawia się w debacie publicznej – w różnych krajach. Jako rozwiązanie na stałe wpisane do kodeksów pracy w Europie istniał tylko przez chwilę – przysługiwał pracownicom w ZSRR w 1922 r., ale wraz z odwrotem od polityki „czerwonej miłości”, jak nazywała ją radziecka minister do spraw kobiet Aleksandra Kołłontaj, rozwiązanie to szybko skasowano. Zaraz po wojnie urlop dla miesiączkujących wprowadzono w Japonii (1947) i Indonezji (1948). W 2001 r. jeden wolny dzień w miesiącu (bezpłatny) wprowadziła Korea Południowa, a w 2013 Tajwan umożliwił wzięcie trzech płatnych „dni menstruacyjnych” w roku. Po nim – Filipiny. Zambia wprowadziła możliwość przyznania dziennego urlopu w 2015 r. Dwa lata później włoski parlament przyjął pod obrady propozycję ustawy o urlopie menstruacyjnym, ale do dziś nie skierowano jej pod głosowanie.
Francuski serwis poświęcony miesiączkowaniu Aubonheurdesregles.com ustalił, że w Azji, gdzie polityka równości płac i niedyskryminacji w miejscu pracy nie jest tak zakorzeniona jak w Europie, urlop menstruacyjny cieszy się znikomą popularnością, ponieważ nawet tam, gdzie dni menstruacyjne są płatne, korzystanie z nich uderza w ocenę pracowniczą i naliczanie dodatków. W samej Japonii z urlopu skorzystało w 2016 r. tylko 0,09 proc. kobiet. Poza kwestią oceny wydajności i wynagrodzeń są powody kulturowe, takie jak niechęć do omawiania kwestii fizjologicznych z przełożonymi czy oczekiwanie, że kobieta w pracy nie może w niczym być gorsza od mężczyzny.
Raportuj pracodawcy o miesiączce
W Polsce przed reformą kodeksu pracy z 2004 r. wielu pracodawców żądało od kobiet zaświadczeń, że nie są ciężarne lub wręcz że nie zajdą w ciążę. Dostosowanie prawodawstwa do antydyskryminacyjnych reguł Unii Europejskiej ukróciło ten obyczaj, jednak dla wielu aktywistek walczących o prawa kobiet urlop menstruacyjny mógłby się jawić jako przywracanie tej złej praktyki tylnymi drzwiami. Na przykład pracodawca mógłby się zaniepokoić brakiem doniesień o miesiączce i zatroskać, czy pracownica aby nie zaszła w ciążę. Wobec ustawicznych prób fundamentalistów, by wprowadzić prokuratorski nadzór nad poronieniami, kwestia raportowania miesiączek pracodawcy staje się podwójnie problematyczna.
A jednak urlop menstruacyjny wcale nie musi być złym rozwiązaniem. Badanie przeprowadzone w 2019 r. na uniwersytecie Radboud na dużej próbie – 32 748 kobiet mieszkających i pracujących w Niderlandach – wykazało, że co roku trudne miesiączki powodują zniżkę produktywności sumującą się do średnio dziewięciu dni roboczych. W tym kontekście urlop – nawet kilkugodzinny, umożliwiający przeczekanie najgorszych skurczów i zażycie mocniejszego leku przeciwbólowego – może paradoksalnie być korzystniejszy dla firmy.
Co więcej, pandemia utrwaliła przekonanie, że w ogóle pracujemy za długo i 40-godzinny lub dłuższy tydzień pracy wcale nie jest optymalny z punktu widzenia efektywności, osiągnięć i sensownego gospodarowania czasem. Urlop menstruacyjny może być pierwszym krokiem w stronę poważniejszych zmian w naszym podejściu do czasu pracy.
CD Projekt. Chodzi o PR?
Może to również być część strategii wizerunkowej CD Projektu. Choć urlop menstruacyjny wprowadzono już w wielu firmach, to żadna z nich nie była tak rozpoznawalna i medialna. Żadna nie ma też kłopotów na podobną skalę – akcje CDP rok do roku straciły połowę wartości. Firma od lat krytykowana jest za niedostatek różnorodności i brak kobiet na stanowiskach zarządczych.
Bez względu na menstruacyjny Zeitgeist nie sposób nie pomyśleć, że zdesperowany CD Projekt za pomocą urlopu menstruacyjnego usiłuje upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu: przede wszystkim wykonać już nawet nie „pink washing”, o którym mówimy, gdy firma winduje swój wizerunek, prowadząc bardzo widoczne działania prokobiece, ale wręcz „red washing”, co można by przetłumaczyć jako „wybielanie czerwienią”.